Rok 2012. Kibice Startu Gniezno fetują na rynku awans do Ekstraligii. Tysiace mieszkańców pierwszej stolicy Polski, niektórzy pierwszy raz widzą takie "atrakcje", których nawet sam Bolesław Chrobry, gdy brał chrzest od czeskich biskupów nie wyobrażał sobie, że 987 lat później po tej samej glepie dumnie będzie przejeżdżał autobus gloryfikujący takich zawodników jak Bjarne Pedersen, czy Antonio Lindbaeck.
O tym, że ówczesna Enea Ekstraliga była łakomym kąskiem dla każdego sympatyka sportu motorowego nie trzeba przekonywać nikogo. Jednak w Gnieźnie było to wydarzenie, przebijające nawet samą koronacje Bolosława Chrobrego w 1025 roku, w skrócie. Było czymś na co czekano od lat. Od paru przecież oczekiwano, że "czerwono-czarni" awansują do strefy marzeń, czyli tzw. żużlowego Premier League. Gdy prezes Arkadiusz Rusiecki zażyczył sobie od znanego w wielkopolsce gwiazdora "urzymania w ekstralidze" fanom beniaminka nie pozostało nic innego jak udanie się po hormony szczęscia, które miały zagwarantować beztroskie życie przez cały rok 2013. O tym, że rzeczywistość okazała się brutalna chyba każdego człowieka, który wie na czym polega sport na "jeżdżeniu w kółko" nie trzeba przekonywać. Sebastian Ułamek, Piotr Świderski, Matej Zagar. To były tzw tuzy, które miały zagwarantować, że gnieźnieńskie orły będą wiodły chociażby pierwszoplanową rolę przy Wrzesińskiej (otoczonej policyjnym kordonem) 25.
Mimo, że Sebastian, był jaki był w tym roku nie można mu odmówić woli walki. Chociaż zdobywał częste 3,0,0,0 starał się jak mógł i walczył o każdy centymetr toru. Nie można niestety tego powiedzieć o liderze Mateju Zagarze. Tak. Ulubieńcu naszych fanów. Zawodnik ten po jednym ze spotkań w dość niewybrednych słowach powiedział, że ma dość jazdy dla "czerwono-czarnych", żeby po paru minutach wyjśc na murawę i pomachać do fanów. Podobny był wtedy Piotr Świderski. Jedynym walczakiem, który "gryzł" tor był Damian Adamczak. O tym, że w drużynie ówczesnego beniaminka nie było tzw. "team-spirit" najlepiej świadczą słowa przesympatycznego żużlowca rodem z Bydgoszczy. "Tak się nie robi koledze. Oczywiście musiał zrobić dwa punkty więcej bo miał słaby rezultat dotychczasowy. - powiedział ówczesny pierwszoroczniak pod banderą trenera Lecha Kędziory. Tematu „coacha” poruszać nie będę, ponieważ, ci co widzieli zachowanie pana Leszka w Gorzowie wiedzą, jak był związany z naszym klubem, ale cóż. Start Gniezno spadł z Ekstraligii i zaczął walczyć na jej zapleczu.
Po pierwszych eurofriach wiązanych z hurraoptymizmem w szeregach fanów "czerwono-czarnych" przyszła odwliż.Klub zacząć często tracić w "chorych" sytuacjach. Z pozycji lidera stali się klubem czwartej linii Nice Polskiej Ligii Żużlowej.
Rok 2014 się skończył. Wielu kibiców z mojego miasta zaczęło się zastanawiać co dalej?
Michael Bech, Zbigniew Suchecki, Norbert Kościuch, Jacob Thorssel, zawodnicy, którzy mają dać nadzieję na sezon 2015. Tylko co ma wtedy klub spod znaku orła osiagnąć? Mistrzostwo ligi? Przecież mają długi.
Drugie miejsce? "Będzie to ustawione".
Trzecia pozycja, która totalnie nic nie daje?
Nie. Klub musi się podnieść po biznesowych porażkach. Trzeba to powiedzieć wprost. Start Gniezno S.A. było źle zarządzaną spółką. To tak, jakby wypuścić na rynek nową markę ubrań, która okazała się klapą.
Miejmy tylko nadzieję, że historia mojego klubu okaże się o wiele lepszą niż wspomnianych przeze mnie na początku. Nie oznacza to jednak, że nie marzę o tym, aby nasza liga miała w swoich szeregach podopiecznych Andy'ego Smitha, czyli WTS Warszawę, Adama Skórnickiego, czyli PSŻ Poznań, Rafała Chińskiego, oczywiście Śląsk Świętochłowice, czy niedawno przytaczanych na łamach lokalnych gazet nawet klubu ze Szczecina.
Start Gniezno. Klub z historią, ale czy z przyszłością? Okaże się w najbliższych paru miesiącacy, gdy kolejny rok prócz bieżących wydatków natrafią się "duchy przeszłoci" Podobno faworytem do awansu jest klub z Rybnik. Jednakże, będąc hurraoptymistą wierzę,że to mój team będzie jednym z pretendentów do miana awansu. Czas pokażę jak bardzo się myliłem.
Mam nadzieję, że "Start Gniezno S.A. będący w upadłości" już niedługo zamieni się w "Start Gniezno", czyli jedna z ekpi, strasząca największych z Gorzowa, Torunia, czy Leszna.
Oby rok 2016 znów przyniósł fetę w Grodzie Lecha... Bo nie ma nic piękniejszego w sporcie, niż podnieść cię po upadku ,i to w dodatku aż takim.
Czy klub pod wodzą Dariusz Śledzia odrodzi się niczym feniks z popiołu? Czy też zostanie drużyną, która nie potrafi ugrać nic? Tego dowiemy się już w zbliżającym się gigantycznymi krokami sezonem 2015. Miejmy nadzieję, jednym z najbardzije emocjonujących w historii tego jakże pięknego sportu.