Spar Falubaz Zielona Góra sezon 2014 zakończył tuż za podium Drużynowych Mistrzostw Polski. Robert Dowhan w rozmowie na antenie Radia Zielona Góra przyznał, że sytuacja klubu nie jest optymalna.
Robert Dowhan był wieloletnim prezesem Spar Falubazu Zielona Góra, jednak klub wspiera dalej sercem i duchem. - Nie da się ukryć, że jestem związany ze sportem bardzo długo, mam wykształcenie sportowe i obracam się w tym środowisku, nie tylko w Zielonej Górze, ale również w Warszawie. Nie da się przeciąć takiej historii która trwała przez kilkanaście lat z naszym klubem żużlowym, nie da się odciąć od klubu, od ludzi, wyników, działań i finansów. To chyba każdy rozumie i starałem się to w jakiś sposób wytłumaczyć. Nie jest tak, że ktoś starał się zakończyć karierę w kierowaniu klubu i już nie pojawi się w klubie, nie będzie rozmawiał z ludźmi, nie będzie też rozmawiał ze sponsorami czy z ludźmi dobrej woli. Mając dzisiaj możliwości bycia poza Zieloną Górą, bycia w Warszawie, wcale nie ukrywam, że takie rozmowy przeprowadzam. Dalej jestem sercem i duchem, spędziłem dzień w klubie, z zawodnikami i działaczami sportowymi, dlatego że przed świętami znalazłem trochę czasu. W klubie bywam bardzo rzadko. Chce szczerze powiedzieć, że nie mam tego przywileju i nie chce żeby ten przywilej decyzyjności w klubie, mimo że nie jestem z nim związany umową ani żadnym stanowiskiem należał tylko i wyłącznie do mnie. W ostatnim czasie została rozbudowana struktura klubu, w której znajdują się stanowiska ludzi którzy zajmują się sprawami sportowymi, marketingowymi czy finansowymi. Nie roszczę sobie prawa do tego by rządzić klubem, możemy to nazywać jak chcemy, ale decyzje dotyczące klubu nie muszą przechodzić przeze mnie. Pewne decyzje które są ciężkie, trudne - chociażby jak decyzja o mocnym składzie, były konsultowane.
W rozmowie z Radiem Zielona Góra Dowhan uważa, że sytuacja nie wygląda ani dobrze ani źle. - Z rozmów, które miałem okazję przeprowadzić w klubie chcę szczerze powiedzieć, że sytuacja nie wygląda za dobrze, ale nie wygląda też tragicznie. Na pewno nie ma tak, że jest płynność finansowa i płacimy wszystko na bieżąco. Na pewno jest trochę zaległości, ale nie stanowi to bariery, żeby dobrze przygotować obiekt, żeby zawodnicy nie mieli za co się przygotować i nie ma zagrożenia w płatności do skarbu państwa, ZUSu i podatków. Ciągnie się za nami ogon w postaci niezapłaconych różnych rzeczy u dostawców i chyba z ochroną. Są też nierozliczone ugody, które mamy podpisane. Tych zaległości trochę jest. Liczymy na to, co będzie w sezonie i myślę, że taką pierwszą odpowiedzią będzie mecz z Rzeszowem. Będziemy widzieć jak to się układa po frekwencji na trybunach, czy ten sezon będzie taki jak był czy będziemy szli do góry. Dzisiaj ludzie podejmują decyzje o których dowiaduje się w późniejszym terminie. Strategiczne decyzje zostały podjęte - marketingowe, finansowe. Większość sponsorów została z nami na podobny albo lepszych warunkach, kilku nowych na horyzoncie się szykuje, więc wydaje mi się, że idzie to w dobrym kierunku.
Do negocjacji kontraktu z Grzegorzem Walaskiem włączył się również były prezes zielonogórskiej drużyny. - Decyzja o zakontraktowaniu Grzegorza Walaska była poważną decyzją, parę lat temu rozstaliśmy się w takich, a nie innych warunkach i wypadało mi z nim usiąść do jednego stołu. Rozmawialiśmy od dłuższego czasu i to nie jest kwestia jednego sezonu. Wypadało tak postąpić dla sportu, dla kibiców.