Wróćmy myślami do ostatniej kolejki. We Wrocławiu, miejscowa Sparta ma podejmować leszczyńską Unię. Różnica klas obu zespołów jest widoczna . Drużyna gości przed sezonem była typowana do zdobycia tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Nie zawodzi ona swych kibiców, w lidze radzi sobie bardzo pewnie. Gospodarze zaś, mają tylko dwóch równo jeżdżących zawodników: Woffindena i Janowskiego. Gdyby zawody miały być rozegrane na neutralnym gruncie, bukmacherzy dawali by za zwycięstwo Unii kursy w granicach 1.05-1.15. Nawet na wyjeździe uchodzą za faworyta.
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy już na próbie toru, to wyjątkowo sucha nawierzchnia. Nie jest to jednak „beton” . Wrocławianie mają własny sposób na przygotowanie toru. Nazwałem to roboczo „ suchą kopą”. Co było dalej wszyscy wiemy. Chodził tylko krawężnik, a ponieważ każdy chciał do niego dojechać, to mieliśmy masę wypadków i karamboli. Skończyło się pogromem. Gospodarze zwyciężyli, dzięki twardemu torowi.
Zaraz po tym spotkaniu, w tzw. „Jaskółczym Gnieździe” Unia Tarnów(drużyna środka tabeli, osłabiona brakiem Madsena) jechała z KS Toruń(drużyna z czołówki, w gazie i pełnym składzie).Większość meczu to dominacja Jaskółek. Nie oglądaliśmy jednak ciekawych biegów, ze spektakularnymi mijankami. Tarnowianie wygrywali start i gnali po zwycięstwo. Wniosek jest jeden: toromistrz zrobił asfalt. Po dziesięciu biegach Unia prowadziła 39-21. Przełomowe, dla losów dwumeczu(bo losy spotkania były już raczej ustalone) okazało się trzecie równanie toru, po którym nawierzchnia się w końcu odsypała i zaczęła chodzić banda. W 11 biegu Torunianie odnotowali pierwsze indywidualne, a jednocześnie drużynowe, zwycięstwo. Ostatnie 5 biegów wygrali oni 11-19 i odratowali nadzieję na punkt bonusowy. Gospodarze zwyciężyli, bo przez większość spotkania tor był bardzo twardy.
To nie jedyne przykłady meczów, gdzie gospodarze niespodziewanie wygrywali na twardym torze. Wystarczy przypomnieć sobie mecze: GKM-Falubaz, czy Wrocław-Tarnów. Każdy kij ma jednak dwa końce. Cofnijmy się do drugiej kolejki PGE Ekstraligi 2015…
Torunianie otwierają sezon meczem ze Spartą Wrocław na Motoarenie. Każdy fan żużla wie, że jest to bardzo ciekawy tor, dla walecznych zawodników. Zupełnie inny niż te opisywane wcześniej. Faworyt jest jeden: KST. Na przyczepnym torze oglądamy wyrównane zawody zakończone remisem. Kto wie jakby zakończył się ten mecz, gdyby nie spektakularna kraksa Woffinden’a. Mecz zakończył się sensacyjnym remisem, gdyż jeżdżono na przyczepnym owalu.
Czemu tak jest? Odpowiedź jest prosta. Decydują względy praktyczne. Nie ma chyba seniora w Polsce, który nigdy nie jechał w Tarnowie, czy Wrocławiu. Znają oni tamtejsze ścieżki. Klub w takim razie modyfikuję specyfikę pól startowych przed sezonem( z pola A zgrabimy trochę szlaki, na pole B trochę jej naniesiemy itd.) lub tak jak we Wrocławiu przenosi maszynę startową na przeciwległą prostą. Na nowej nawierzchni trenują tylko ich zawodnicy, więc inni nie będą dostosowani do nowych warunków na starcie. Teraz wystarczy ubić tor tak, by uniemożliwić mijanki i większość biegów będzie wyglądać według schematu: start dla naszych i gęsiego.
Nasuwa się jeden wniosek. W obecnym sporcie, w którym bardziej myśli się o pieniądzach dla działaczy, niż o kibicach, będziemy musieli przyzwyczaić się do oglądania nudnych zawodów, na twardym torze. Szkoda, bo takie mecz raczej nie przyciągną na stadiony nowych ludzi. Należy zadać sobie pytanie: Czy powinniśmy działać dla dobra swego klubu, czy całej dyscypliny?. Niech każdy sam sobie odpowie…