Wszystko po kolei. Jestem Ola mam 26lat, na portalu jestem od dwóch miesięcy. Na gorzowski stadion trafiłam przez przypadek.
Nie pochodzę z Gorzowa. Mój ojciec zawsze wolał piłkę nożną, za młodu sam grał w nią, a że mieszkałam na wsi często chodziłam na mecze tamtejszej ,,POGONI KRZESZYCE''. Za moich czasów na wiosce nie działo się nic ciekawego, trzeba było zadowolić się tym, co było. Dopiero kiedy mój chłopak, obecnie mąż zaproponował, że może warto byłoby spędzić czas inaczej i wybrać się na żużel, a przyznam szczerze, że podchodziłam sceptycznie do tego pomysłu. Zastanawiałam się, co może być takiego interesującego, w jeździe czterech facetów w kółko, w dodatku w lewą stronę? No ale się zgodziłam.
Już na samym początku byłam poirytowana tym, że nie można podjechać pod sam stadion, tylko trzeba iść spory kawałek pieszo. Pamiętam, że przed bramkami była bardzo duża kolejka, a że do osób zbyt cierpliwych nie należę, zaczęłam się wkurzać jeszcze bardziej, aż mi się odechciało tego wszystkiego. Kiedy dotarliśmy na swoje miejsca byłam już mega zła. Wreszcie wyjechali do pierwszego biegu. Na początku to się nie orientowałam nawet, kto jedzie w jakim kasku, co i jak. Spotkanie rozpoczęło się od wyścigu juniorów, który miał aż trzy odsłony! Kiedy bieg doszedł wreszcie do skutku, nasi wygrali wtedy 5:1. Wszyscy się cieszyli, cieszyłam się i ja. Dopiero po 4 biegach zaczęłam łapać kto, jest kto i o co tu chodzi.
Moją uwagę w tym spotkaniu przykuła para Zagar i Iversen. Byli to zawodnicy, którzy tak walczyli, że z ostatnich pozycji potrafili przedrzeć się na pierwsze miejsca. W tym pojedynku obaj zdobyli wysoką zdobycz punktową. Zagar 9 oczek, a Iversen 12. Ten mecz był również debiutem dla Bartka Zmarzlika. Wynik 57-33. Pod koniec spotkania czułam się, tak jak bym miała motyle w brzuchu. Zaczęłam czuć te emocje, tę adrenalinę i wielkie szczęście. Dopiero w tym momencie zrozumiałam, że żużel może być czymś wyjątkowym, moją drugą miłością, bo pierwszą jest mąż. Gdy z meczu dotarłam do domu, od razu odpaliłam internet w poszukiwaniu jakichś informacji. W każdej wolnej chwili edukowałam się, bardzo mnie to wciągnęło. Od tego momentu byłam już częstym gościem na Jancarzu. Wiedziałam, kim jest Tomasz Gollob. Orientowałam się, kogo nazywano Profesor z Oxfordu. Załapałam bakcyla.
Kiedy rozpoczyna się sezon, wtedy czuję, że żyję. Chodzę na wszystkie mecze na stadionie przy Śląskiej. Do każdego spotkania podchodzę bardzo emocjonalnie. Przeżywam powodzenia, jak i również porażki mojej ukochanej Staleczki.
Moim ulubionym zawodnikiem jest nie kto inny jak Niels Kristian Iversen. Bardzo skromny, miły, sympatyczny. Raczej lubiany przez kibiców, jak i zawodników innych drużyn. Od swojej pierwszej przygody z czarnym sportem Puk od razu zwrócił moją uwagę. W tej walce na torze widać, że daje z siebie te 100%. Jest jeszcze jedna rzecz, za którą bardzo cenię tego zawodnika mianowicie przywiązanie do klubu. W 2013 roku, kiedy w Gorzowie nie było kolorowo, nie odszedł, tylko został. Duńczyk też wiele razy powtarza, że w mieście nad Wartą czuje się jak w domu. Dlatego bardzo uważnie śledzę jego poczynania nie tylko w polskiej lidze, ale też w GP, ligach zagranicznych. Zawsze mocno mu kibicuję i trzymam za niego kciuki.