Mecz był rozgrywany w bardzo ciepły dzień i warunki były trudne, to pomimo lejącego się potu, grymasu na twarzy prezesa nie zobaczyliśmy. - Jak jest szczytny cel i na pierwszym miejscu jest pomoc komuś, kto tej pomocy potrzebuje, to tak na prawdę wszystkie inne trudności schodzą na dalszy plan. To, że gdzieś tam byłem spocony, czy prawie zdychałem to jest nieważne. Ważne, że jest dużo pieniążków nazbierane i nasi kibice żużlowi znów pokazali, że można na nich liczyć. To jest najlepsze - mówi Krzysztof Mrozek.
Zbieranie funduszy zajęło niemal całe spotkanie, to też z wynikiem spotkania prezes nie był na bieżąco. - Szczerze powiedziawszy, to wieczorem jak wróciłem do biura i zerknąłem na protokół, dopiero wtedy widziałem jaki jest wynik, ale ogólnie było wiadomo, że wygramy ten mecz. “Obawiałem” się, że wygramy go wysoko. Najważniejsze w niedzielę było dla mnie zbieranie pieniążków na chorą Paulinę niż ostateczny wynik - zapewniając tym samym, że jeśli będzie taka potrzeba, to również na GP Challenge 5 września zbiórka dla Pauliny się odbędzie.
Przebieg spotkania prezes widział dopiero w Rybnickim Magazynie Żużlowym. Tam też przyjrzał się upadkowi Woryny, którego sprawcą był Adrian Gomólski. - Oglądałem w magazynie ten wypadek. Kacper to jest bardzo dobry zawodnik, to już chyba wszyscy w Polsce wiedzą, że w przeciągu następnych tygodni wyrośnie na klasowego zawodnika. Jeździ dynamicznie i zdecydowanie. Czasem się zdarza, że jacyś zawodnicy tam na niego polują. Na szczęście skończyło się to bez konsekwencji i Kacper jest cały i zdrowy. Adrian Gomólski też jeździ widowiskowo i zdecydowanie. Spotkało się dwóch takich na torze, a jeden się przewrócił. Natomiast to nie jest tak, że gdzieś to było specjalnie czy celowo, takie wypadki się zdarzają. Ja pamiętam wypadek w Gnieźnie, który spowodował Kacper, leżał wtedy Adrian Gomólski i Norbert Kościuch. To nie było z chęci, po prostu błąd Kacpra, którego pociągnęło na dziurze, poszedł na koło i zabrał dwóch zawodników. Natomiast tutaj też podejrzewam, że Adrian zjechał szerzej i Kacper się nadział. To nie są złośliwe rzeczy, to zwyczajne sytuacje, które zdarzają się na żużlu - podsumował całą sytuację.
Start Gniezno przeżywa ciężkie chwile i w składzie na Rybnik zabrakło liderów, a pojawiło się za to trzech juniorów. Jak całą sprawę ocenia Mrozek? - Przede wszystkim cieszę się z faktu, że Gniezno pomimo ogromnych kłopotów finansowych i organizacyjnych przyjechało do Rybnika i odjechało te zawody. Równie dobrze ktoś mógł powiedzieć, że tańszy i lepszy jest walkower i wtedy byłby problem. Nie ukrywam, że kibice z Rybnika zostali w pewien sposób “okradzeni” przez klub o jedne zawody, które nam wypadły. Dążę do tego, aby zagospodarować ten jeden mecz i zorganizować do końca sezonu jakieś zadośćuczynienie dla tych ludzi, którzy kupili te karnety - komentuje prezes ŻKS-u ROW.
Bardzo wysokie wygrane rybniczan na swoim torze, a ostatnio również na wyjazdach, sprawiają, że kibice nieco się martwią o klubowy budżet. - Jeżeli podpisuje się kontrakt z zawodnikiem, to umów trzeba dotrzymywać. Też nie przypuszczaliśmy, że ta drużyna będzie wygrywać wszystkie mecze 60:30, czy to jest Rybnik czy wyjazd. Natomiast trzeba ruszyć tyłki i załatwiać pieniążki, tu nie ma o czym gadać. To nie wina zawodnika, że tak jedzie, tylko być może wina prezesa, że tak mało funduszy zapewnił - twierdzi Mrozek.
Ligowe rozgrywki powoli wkraczają w decydującą fazę, a wielkimi krokami zbliża się wrześniowe GP Challenge. - Przygotowania idą zgodnie z planem i pełną parą. W zasadzie wszystkie rzeczy są podogrywane. Czekamy na fajną pogodę, myślę, że jeśli ta nam dopisze 5 września, to już nic nie będzie mogło przeszkodzić, żeby te zawody fajnie wypaliły - powiedział rybnicki sternik. W ostatnim czasie poznaliśmy już pełną obsadę wrześniowych zawodów. Dzikie Karty dostali Peter Kildemand i Bartosz Zmarzlik. - Myślę, że Dzikie Karty są trafione w stu procentach. Jeśli chodzi o Kildemanda, to widzimy jak ten zawodnik jedzie, jaki jest jego poziom sportowy. Miał też pecha, bowiem w pierwszym biegu w półfinale w Rydze upadł i do końca zawodów nie jechał. Bez tego zawodnika GP Challenge i Grand Prix w przyszłym sezonie nie ma bytu, bo myślę, że ma ogromne szanse na awans, byłyby na pewno mniej atrakcyjne. Jeżeli chodzi o Zmarzlika, to uważam, że to jak najbardziej. Po pierwsze, w Rybniku na meczu Polska vs Reszta Świata na prawdę dobrze mu szło. Po drugie, kręci niesamowite rezultaty w Ekstralidze. Nie ma co tu polemizować. Były opinie, aby Dziką Kartę dostał Kacper Woryna. Rozmawiałem na ten temat z centralą, z selekcjonerem. Kacper jest dobrym zawodnikiem, lecz musi się jeszcze przygotować na Grand Prix. Tylko po to mu dać miejsce, żeby nie awansował, to nie wiem czy to jest dobre. Uważam, że jeżeli Zmarzlik będzie miał szczęście, bo umiejętności ma, to może awansować - oznajmia sternik rybniczan.
Obsada eliminacji do cyklu Grand Prix jest bardzo mocna i wyrównana. Faworytów do awansu jest wielu i każdy z szesnastki może zaskoczyć. - Zawsze jeśli to są zawody tej rangi, to ja mam faworytów Polaków i to im będę kibicować. Nie ukrywam, że chciałbym aby awans uzyskało dwóch braci Pawlickich. Jeśli wejdzie jeden, to będzie problem, bo drugi będzie mu w domu zazdrościć. Więc, żeby w domu u Pawlickich był spokój, to muszą awansować we dwóch. My ze swojej strony, jako rybnicki klub wszystkim reprezentantom Polski, w taki sposób jaki możemy im pomóc, to pomożemy żeby awansowali. Oczywiście wszystko w granicach fair-play - powiedział na koniec prezes Krzysztof Mrozek.