Wracamy do naszej żużlowej literomanii. Tym razem zajmiemy się drużyną KS Toruń, która jako jedyna mogła poczuć się prawdziwie przegrana w tegorocznej fazie play-off. Jako że ?KS? to trochę za mało, na litery rozłożymy inny człon towarzyszący temu klubowi od samego początku, a mianowicie ? APATOR.
A-P-A-T-O-R
A jak... awans do fazy play-off, który w „Grodzie Kopernika” był celem minimum. Nie wierzę jednak, że z tak ciekawym składem (przynajmniej na papierze), zarząd toruńskiego klubu nie liczył przynajmniej na jazdę w finale. Przecież, kiedy przypominam sobie przedsezonowe spekulacje, to właśnie Apator i Falubaz miały zagrozić w marszu po mistrzostwo Fogo Unii Leszno. Zostańmy jednak przy celu minimum. Został on zrealizowany, chociaż chyba żadna ekipa, która wchodzi do pierwszej czwórki, nie mówi sobie: „no dobra, na tym kończymy”. W przypadku torunian trochę to tak wyglądało, bo końcówka sezonu, a play-offy zwłaszcza, były przez „Anioły” kompletnie przespane. Ostatni mecz w rundzie zasadniczej torunianie wygrali bowiem 19 lipca z drużyną gorzowską ! Później były jeszcze kolejki w Rzeszowie i Grudziądzu oraz u siebie z obydwoma Uniami (w nieco innej kolejności). Żadnego meczu „Anioły” nie rozstrzygnęły na swoją korzyść, a porażka w Grudziądzu czy remis na Motoarenie z Unią Tarnów, zaszokowały większość środowiska.
P jak... Przedpełski Paweł. Młodzieżowiec klubu z Torunia był w tym roku wyśmienity. Żałujemy ogromnie, że nieco pogubił się w ostatnim turnieju Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów i ostatecznie nie stanął nawet na podium, a także tego, że w Tarnowie nabawił się kontuzji w ostatnim meczu ligowym, ale generalnie, sezon miał znakomity. Cieszy też fakt, że przed nim jeszcze jeden rok w kategorii juniorskiej. Przedpełski może być kuszony przez inne kluby, które chętnie przygarnęłyby dobrego młodzieżowca. Dobrego? To trochę za słaby przymiotnik. Przedpełski rzadko zawodził i był liderem swojego zespołu. Świadczy to z jednej strony o słabości pozostałych żużlowców, ale też o doskonałej formie młodego zawodnika. Średnia 2,050 musi robić wrażenie. To trzynasty wynik PGE Ekstraligi, a spośród juniorów lepsi byli tylko Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki. Serca rosną, kiedy widzi się taką młodzież. Osobiście życzę mu, by w przyszłym roku powalczył o tytuł IMŚJ. Odpada mu chociażby ta poważna polska konkurencja w postaci Zmarzlika, który wszystko postawi na dorosły cykl GP.
A jak...akcja na rzecz Darcy'ego Warda. Choć Australijczyk w tym roku jeździł dla Falubazu, to jednak w Toruniu zdobywał wszelkie umiejętności, które wyniosły go na szczyty. Po tragicznej kontuzji, klub z Torunia i tamtejsze środowisko zaangażowały się w największym stopniu w akcje z koszulkami, ale nie tylko. Robiono i nadal robi się wiele dobrego, by dla Darcy'ego uzbierać jak najwięcej pieniędzy i jak najmocniej go wspierać. Innym ośrodkom też nie można odmówić pomocy, ale to właśnie Toruń był prawdziwym domem Warda. Tam ma też swojego wielkiego przyjaciela Chrisa Holdera, który wyraźnie pod koniec był podłamany losem swojego kolegi z reprezentacji. Wszyscy znamy tę historię i w zasadzie nic nie trzeba pisać. #StayStrongDarcy.
T jak... transfery, które chyba nie do końca były udane. W zespole pozostali Holder i Miedziński. Ten drugi, to w ogóle ewenement, bo rzadko który żużlowiec przywiązuje się tak do barw. Nie o tym jednak w tym punkcie. Do Apatora dołączyli Jason Doyle, Grigorij Laguta i Kacper Gomólski. Zacznę może od tego ostatniego, bo Polak po zakończeniu wieku juniora, nie do końca pasował w Unii Tarnów, a torunianie wiązali z nim spore nadzieje. Jak wiemy, przejście do „seniorki” bywa często trudne. Podobnie jest w przypadku Gomólskiego, który być może będzie miał problemy, by znaleźć klub w Ekstralidze na przyszły rok. Kacper jeździł poniżej oczekiwań, o czym świadczy jego pozycja w drużynie. Nie licząc Oskara Fajfera, był najgorszym klasyfikowanym żużlowcem Apatora. Dużo więcej na pewno spodziewano się też po „Griszy”, który uciekając z tonącego statku w Częstochowie, zacumował w Toruniu. Wydaje się, że była to krótka przygoda Rosjanina w „Grodzie Kopernika”. Nie chodzi tu nawet o sam wynik sportowy, który oczywiście mógłby być znacznie lepszy, ale przede wszystkim o jego podejście do klubu w ostatnich meczach sezonu, kiedy to z pełną ignorancją nie pojechał na rewanżowy mecz do Tarnowa. W końcu, Australijczyk Jason Doyle, okrzyknięty w minionym roku rewelacją zaplecza Ekstraligi. W ekspresowym tempie został więc sprowadzony do Torunia, gdzie jednak jeździł kompletnie w kratkę. Doyle przede wszystkim przesadził ze startami w różnych innych ligach i zawodach, co raczej niekorzystnie odbijało się na jego dyspozycji. Tragedii jednak nie było i z wymienionej trójki ma chyba największe szanse, by pozostać „Aniołem” na kolejny sezon. Aniołem tylko z nazwy, bo na torze często jeździł jak szatan, stosując bardzo niebezpieczne manewry. Prosimy więc o nieco rozsądku panie Jasonie.
O... jak owacje, które należą się Toruniowi za organizację rundy Grand Prix. Choć bezpośrednio nie dotyczy ligi, jednak klub w dużej mierze jest odpowiedzialny za to, jak chociażby wygląda tor na GP. Ten był znakomity, a Motoarena jest jednym z lepszych stadionów do rywalizacji na żużlu. Emocje były wielkie, a dodatkowa inicjatywa z plastronami dla Darcy'ego fantastyczna. Skoro o samym sezonie KS Toruń nie możemy powiedzieć zbyt dużo dobrego, a raczej pisać z wielką dozą sceptyczności, to chwalmy i cieszmy się, że w Toruniu organizowana jest tak znakomita runda Grand Prix. Po coś zresztą ta arena powstała.
R... jak rewolucja? Czy do takiej dojdzie w Toruniu? Trudno powiedzieć, lecz nawet przy założeniu, że odejdzie dwóch zawodników spośród seniorów, to sporo się zmieni. Apator na pewno ma aspiracje, by w końcu bić się o najwyższe cele i nie mówić jedynie, że play-off wystarczy. A może wcale klub z kujawsko-pomorskiego nie pozbędzie się Laguty? Może być ciężko o dobrych zawodników, a „Grisza” gorzej już pojechać nie powinien. Jego stosunek do pewnych spraw, to jednak oddzielna kwestia, z której mocno niezadowolony jest na pewno Jacek Gajewski. Juniorzy są stabilni, Holder lepszego „domu” chyba nie znajdzie, a i Adrian Miedziński nie ma raczej zamiaru się przeprowadzać, jeśli nie zmusi go do tego decyzja włodarzy. A może czytelnicy mają pomysł na wymarzony i realny skład Apatora w przyszłym roku? Walki o medale brakuje tam w zasadzie od roku 2012, bo z całym szacunkiem, ale srebra z 2013 nie liczę i nie akceptuję. Medale dostaje się za walkę i postawę na torze, nie ucieczkę.
Następnym klubem, który pojawi się w „literomanii” będzie tarnowska Unia.