Kocham Stal Gorzów i nigdy się tego nie wstydziłam, choć przez ostatnie parę lat patrzyłam pesymistycznie na skład. W tym sezonie też jakoś nie pieje z zachwytu. Czasem żałuje, że kibice nie mają wpływu na budowanie składu, decydują o tym inne czynniki, nad czym bardzo ubolewam.
O tym, że kobieta zmienną jest, przekonałam się na własnej skórze. Czarnym sportem interesuje się jakoś od 2011 roku, w sumie staż mam krótki, ale do rzeczy. Pamiętam, jak ta moja Stal wyglądała w 2011 roku: Tomasz Gollob, Nicki Pedersen, Hans Andersen, Artur Mroczka, Matej Zagar, Niels Kristian Iversen, Łukasz Cyran, Bartosz Zmarzlik. Byłam na pierwszym meczu gdzie Zmarzlik zaliczył swój debiut w meczu ligowym na Jancarzu.
Wtedy moim idolem był Matej Zagar. Dlaczego? Sama chyba teraz nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Rozum podobno przychodzi z wiekiem. Zagar najbardziej stracił w moich oczach, kiedy odszedł do Gniezna z powodu KSM. Na czas nieobecności Słoweńca w Gorzowie, moim ulubieńcem stał się Puk. Duńczyk jest nim do dziś. Szanuje go za to, że jest wierny polskiemu klubowi, zawsze chętnie idzie do kibiców. Nigdy nie widziałam, żeby kiedykolwiek ktoś miał do Nilsa pretensje na torze. W 2014, kiedy Iversen uległ kontuzji, w meczach finałowych do dyspozycji zostawił swój sprzęt, oraz mechanika. Za to wielki szacun. Tym bardziej nie wyobrażam sobie dream teamu, bez Nilsa. Kolejnym zawodnikiem, którego widziałabym w ekipie moich marzeń byłby Antonio Lindbaeck. Podoba mi się styl jazdy i skuteczność. Szwed na torze daje z siebie wszystko. Mimo problemów, jakie miał w przeszłości Antonio to wartościowy zawodnik. Trzecim obcokrajowcem, który byłby mile widziany, jest... No właśnie mam dylemat, wiem, że nie musi być to koniecznie obcokrajowiec, ale dobra niech będzie stawiam na Nickiego Pedersena. Jeszcze na początku zeszłego sezonu mówiono, że w tym zespole gdzie jeździ Dzik, tam nie będzie złota. W 2015 roku mit ten został obalony. Swoją drogą Duńczyk ma coś w sobie. Fakt parą jeździć nie potrafi, jeździ agresywnie, często na granicy faulu. Widać, że Power żużel kocha, a to przecież ważne. Jest on taką kontrowersyjną postacią, czarną owcą, ale i takich w idealnej drużynie potrzeba.
Czas na dwóch Polaków. Tu dylematu nie miałam wcale. Krzysztof Buczkowski i Grzegorz Zengota. Dlaczego oni? Młodzi, z perspektywą na przyszłość, skromni. Buczek w zeszłym sezonie ciągnął wynik ekipy z Grudziądza. Oddaniem i pracowitością zrobił na mnie ogromne pozytywne wrażanie. Co do Zengiego on daje z siebie te 100%, solidny i ambitny. Czego więcej do szczęścia potrzeba?
Juniorzy tu chyba większość zgodzi się z moją tezą, że dobry junior jest na wagę złota. Skarb i diament to idealne określenie pasujące do Bartka Zmarzlika. Mimo że jest tylko juniorem, w zeszłym sezonie stanowił filar drużyny. Uratował Stal od baraży, gdy by nie Zmarzlik Stal byłaby.... . Drużyna musi składać się z dwóch juniorów, no i tu był problem w ekipie marzeń widziałabym chętnie Pawła Przedpełskiego i Maksyma Drabika. Ostatecznie wybrałam jednak tego drugiego. Młody Drabik to, co wyprawiał w tamtym roku to głowa mała. Ścigał się z najlepszymi i nie jednemu utarł nosa. Łatwo dopasowywał się do innych torów. Jednym słowem walczak.
Do idealnego zespołu potrzeba świetnego trenera, kogoś, kto potrafi zrobić coś z niczego, jest dobrym taktykiem i teoretykiem. A co tam niech będzie Marek Cieślak. Jedni go kochają, inni nie trawią. Uważam, że nadawałby się, zwłaszcza jeśli chodzi o jego dotychczasowe zasługi.
Poczekam z dwa miesiące, aż sezon żużlowy się rozkręci na dobre i wtedy zobaczymy czy kobieta zmienną jest.
No tak ideałów nie ma, ale dobrze, że za marzenia nie karają.
Kto znalazłby się w waszym wymarzonym zespole?