W niedzielę na Stadionie Golęcin dojdzie do pojedynku, w którym Sparta Wrocław podejmie Stal Gorzów. O godzinie 16:30 obydwie drużyny rozpoczną pierwszy zacięty bój o jedno premiowane miejsce we finale PGE Ekstraligi. - Niewiele osób na nas stawia, ale pokażemy, że jesteśmy zespołem z charakterem i walczymy do końca - zapowiada Piotr Baron, menedżer Betard Sparty.
Drużyna Stali Gorzów od początku tegorocznego sezonu liderowała tabeli PGE Ekstraligi, natomiast Spartanie dopiero w ostatniej kolejce rundy zasadniczej wywalczyli awans do fazy play-offów, która dają możliwość walki o medale. Na usprawiedliwienie gorszej postawy wrocławian może przemawiać fakt, że nijako wszystkie spotkanie jeździli na wyjeździe. Betard Sparta cały sezon swoje mecze w roli gospodarza rozgrywała w Poznaniu ze względu na remont Stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu. Poza tym drużyna Piotra Barona po pięciu kolejkach straciła będącego w bardzo dobrej dyspozycji Maksyma Drabika, którego z jazdy wyeliminowała poważna kontuzja nogi. - Walczyliśmy dzielnie i nagrodą jest play-off - mówi Piotr Baron, menedżer wrocławskiego zespołu. - Zdajemy jednak sobie sprawę, że jeżeli do tej pory dawaliśmy z siebie sto procent, to teraz musimy dać z siebie dwieście. Uważam, że już osiągnęliśmy dużo, ale w miarę jedzenia apetyt rośnie. Niewiele osób dawało nam szanse, że wygramy w Lesznie w ostatniej kolejce i awansujemy do czwórki. Dokonaliśmy tego. Teraz więc możemy też wygrać w Gorzowie - stwierdził szkoleniowiec ustępującego drużynowego wicemistrza Polski.
W pierwszym meczu w Poznaniu po niezwykle emocjonującym spotkaniu padł remis 45:45. Betard Sparta uratowała punkt w ostatnim biegu, wygrywając 5:1. Jak będzie tym razem w najbliższą niedzielę? - To, co było, nie ma znaczenia. Teraz wszystko zaczyna się od nowa. Poza tym na początku sezonu mieliśmy duże problemy z torem w Poznaniu, bo nie mogliśmy się spasować. Ze względu na pogodę nie mogliśmy rozegrać tyle sparingów, ile zakładaliśmy i dopiero w trakcie sezonu poznawaliśmy ten tor. Teraz znamy już go lepiej, czujemy się tam dobrze, ale i tak wolelibyśmy jeździć we Wrocławiu, gdzie mielibyśmy dodatkowe wsparcie naszych kibiców - przyznał opiekun wrocławskich żużlowców.
Oceniając szanse swojego zespołu na niedzielny triumf, Baron podkreślił, że nie będzie wywierał presji na swoich zawodnikach. Dla niego najważniejsze jest, aby wszyscy zawodnicy byli zdolni do jazdy, a po spotkaniu kibice wracali do domów usatysfakcjonowani obejrzeniem dobrego widowiska sportowego. - Forma jest, silniki są szykowane, ale nie czynimy też jakichś specjalnych przygotowań, aby nie wywierać dodatkowej presji. Najważniejsze jednak, aby wszyscy byli zdrowi, bo czasami jeden pechowy start może wszystko wywrócić do góry nogami. Niech obie ekipy pojadą w najsilniejszych składach i stworzą fajne widowisko - zakończył Baron.