Zielonogórzanie po sezonie 2015, pożegnali się z Andreasem Jonssonem, który po pięciu latach spędzonych w Grodzie Bachusa zdecydował się na zmianę otoczenia. Sternicy klubu, również nie blokowali tego odejścia, ze względu, na słabszą dyspozycję Szweda w ostatnich sezonach. Drugim z żużlowców, którzy pożegnali się z klubem, był Grzegorz Walasek. Wychowanek, który patrząc z perspektywy całego sezonu nie spełnił oczekiwań, jakie zostały przed nim postawione. Warto zwrócić uwagę, na fakt, że doświadczonego Polskiego seniora nie omijały kontuzję. Trzecim zawodnikiem, który podpisał kontrakt z klubem już w trakcie sezonu był Darcy Ward. Miał on zastąpić Jarosława Hampela, którego czerwcowa kontuzja w Drużynowym Pucharze Świata, wykluczyła z dalszych rozgrywek. To co przytrafiło się Australijczykowi, pozostanie w pamięci każdego kibica czarnego sportu. Zdarzenie w ostatnim biegu meczu z Grudziądzem, gdy wynik był już dawno przesądzony, przekreśliło dalszą karierę tego utalentowanego sportowca z Antypodów. Sezon, zakończony na piątym miejscu, taki był końcowy rezultat w roku 2015.
Nowy sezon, niósł ze sobą nowe oczekiwania, po rezygnacji z funkcji menedżera ekipy, w osobie Jacka Frątczaka. Jego miejsce zajął Trener Marek Cieślak. To on podał listę zawodników, których chciałby mieć w drużynie i tak o to, zatrudnienie znalazł odrzucony w Toruniu, Jason Doyle. Kolejnym nazwiskiem był Kenni Larsen, który nieźle spisywał się w drużynie z Rzeszowa. Następnym ruchem było zakontraktowanie Andrija Karpova, dla którego ten sezon miał być pierwszym w przekroju całej kariery w Ekstralidze. Ostatnim nowym nabytkiem był Sebastian Niedźwiedź. Młodzieżowiec, wywodzący się z Rawicza, który poprzedni sezon spędził głównie na leczeniu kontuzji. Trzon pozostał bez zmian, czyli Patryk Dudek, Piotr ?PePe? Protasiewicz, oraz nadal rehabilitujący się Jarosław Hampel. Wśród juniorów, najważniejszym ogniwem, był Krystian Pieszczek. Wspierać go miał Alex Zgardziński.
Drużyna była gotowa, ale zanim sezon na dobre się rozpoczął, problemy się nawarstwiały. Kontuzję złapał ?Zgarda?. Wykluczyło go to z pierwszej fazy sezonu. Do tego doszło do nieszczęśliwego wypadku z udziałem Larsena, który również wykluczył go z jazdy, jak się później okazało, na cały sezon. Jednak największą bolączką ekipy z Zielonej Góry, był jednak przedłużający się powrót Hampela. Lekarze, jak i sam zawodnik, nie potrafili podać daty powroty. W Pierwszej części, te ?dziurę? łatano ZZ, ale i ale gdy ten przywilej, przestał przysługiwać, zaczęto szukać zawodnika, który uzupełni skład. Pierwszym wyborem został Justin Sedgmen, ale tylko raz dowiózł punkt do mety, w przekroju kilku biegów, w jakich dane było mu wystąpić. Gdy Aleksandr Loktayew, zakończył okres karencji, po dyskwalifikacji, jaka została na niego nałożona za obecność THC w organizmie, po spotkaniu z Torunianami, dostał szansę od klubu, ale uwidoczniony był jego brak w jeździe spowodowany długą przerwą od startów. Ukrainiec nie potrafił nawiązać walki z rywalami, ale był w składzie, ponieważ nikomu w rezerwie już nie było.
W lidze, też początek, dla Falubazu nie był wymarzony. Choć spodziewana porażka na Motoarenie, na inaugurację była spodziewana, to jednak słaby występ Doyl?a już mniej. Wlało to w serca kibiców, wiele obaw, co do dalszej dyspozycji Australijczyka, jak się okazało niepotrzebnie. Kolejne spotkanie, zakończone minimalnym zwycięstwem z beniaminkiem z Rybnika, przed własną publicznością w anomalii pogodowej. Tamtego dnia przy W69 świeciło słońce, padał deszcz, jak i również śnieg. Następny mecz, znów na własnym obiekcie z ustępującym mistrzem Polski, dało nadzieję, na przyszłość. 10-punktowe zwycięstwo w dobrym stylu, poprawiło nastroje zielonogórzan. Po nich ponownie w Zielonej Górze pojawił się medalista z poprzedniego sezonu, czyli Betard Sparta Wrocław. I scenariusz był bardzo podobny do rywalizacji z ROW-em. Gospodarze wygrali, ale po długiej i wyczerpującej walce, a napędzającemu się Wrocławiowi z biegu na bieg, podcięła skrzydła dopiero upadek i kontuzja Vaclava Milika, który nie wystąpił już do końca spotkania.
Trudne czasy miały dopiero nadejść. Minimalna porażka w Grudziądzu z niepokonanymi u siebie Gollobem i spółką, oraz derbowe spotkanie na własnym torze ze Stalą Gorzów. Derby w tym przypadku mogły skończyć się nieco inaczej, gdyby nie upadek Jasona Doyla i jego absencji w końcowej fazie zawodów.
5 czerwca, to przełomowa data, dla klubu z Zielonej Góry. Wyjazdowe zwycięstwo w Poznaniu z urzędującą tam ekipą wrocławską, stało się motorem napędowym do serii spotkań, bez porażki, która zakończyła się dopiero w półfinale z Toruniem. Nim jednak nastąpiła faza Play-Off, Get Well Toruń do Zielonej Góry, gdzie miejscowi wygrali inkasując przy tym punkt bonusowy, świetnie tamtego dnia zaprezentował się Karpov, zdobywając 11+2. Był to najlepszy wynik tego żużlowca w sezonie. Po przerwie na DPŚ, zielonogórzanie wybrali się na trzy dniowy maraton na południe Polski, przywożąc z tego wyjazdu pełną pulę 5-ciu punktów, ogrywając rozbity Tarnów i słabnący Rybnik. Po domowym zwycięstwie z Grudziądzem, przyszedł czas na starcie na ?Smoczyku?, gdzie Unia nie dała sobie wydrzeć dwóch punktów, ale nie była też w stanie pokonać Falubazu. Mecz zakończył się remisem, o którym zdecydował ostatni bieg. W tamtym okresie apogeum swojej formy osiągnęli Patryk Dudek, oraz Piotr Protasiewicz. Nie mówiąc już o Jasonie Doyl?u, który wydawał się być poza zasięgiem rywali, w lidze, jak i Grand Prix i tylko kontuzja, podczas walki o indywidualne mistrzostwo świata podczas toruńskiej rundy, pozbawiła go tego tytułu.
15 sierpnia, to kolejna istotna data dla całego Lubuskiego środowiska, ponieważ tego dnia nastąpiła druga odsłona derbów. I po raz kolejny, jak to w ostatnich latach dosyć często bywało, runda zasadnicza nie przyniosła rozstrzygnięcia. Bonus do nikogo nie trafił, a w tym województwie nadal utrzymało się ?bezkrólewie?. Trio Duzers, Doyle, PePe było tego dnia trudne do złapania, przez miejscowych.
10 dni później, nadeszła chwila na którą czekała cała żużlowa Polska. Jarosław Hampel powrócił na tor w oficjalnym spotkaniu. Jego tegoroczny debiut z meczu z Unia Tarnów, rozpoczął się od zera, ale z każdym kolejnym biegiem, było co raz lepiej(0,1*,2*,3,3). Tego dnia zapanowała ogromna radość, bo powrót ?Małego? dodał jeszcze większej pewności całej drużynie, która w tamtym momencie wydawała się być kompletna. Zwycięstwo z jaskółkami, nie pozwoliło wyprzedzić gorzowian w tabeli. Runda zasadnicza została zakończona na drugim miejscu, ale z takim samym dorobkiem, który miał lider, czyli 27 punktów.
Marek Cieślak, na konferencji po spotkaniu z Tarnowem, powiedział, że na miejscu torunian bałby się. Co w efekcie okazało się nieprawdą, ponieważ rywalu z miasta Kopernika nie wystraszyli się i w dwumeczu, okazali się lepsi od faworyta. W pierwszym spotkaniu, które miało miejsce na wyjeździe zabrakło punktów Patryka Dudka, który dzień wcześniej odniósł zwycięstwo w GP Challenge, zapewniając sobie udział w przyszłorocznym cyklu. To mogło w pewnym stopniu odbić się na jego niedzielnej formie. Nie czarował również Hampel. Sytuacje ratowali Australijczyk i kapitan gości. W pierwszej fazie pomagał również Pieszczek, ale później i on obniżył loty. Rewanż, choć zapowiadał się bardzo ciężko, to jednak pozostawiał otwarte drzwi, przed Falubazem. Początek, był piorunujący. Po trzech biegach gospodarze odrobili straty i wszystko rozpoczęło się od początku. Jednak Jacek Gajewski trzymał rękę na pulsie i dowiózł korzystny dla niego rezultat, rezerwami taktycznymi. Tamtego dnia, rozczarował niezawodny do tej pory Piotr Protasiewicz, który zdobył tylko 6 pkt. Nie wygrywając przy tym żadnego biegu. I wszystko stało się faktem. Lubuski finał, który wielu zakładało nie doszedł do skutku, myszkom pozostała walka o brązowy medal. Walka o najniższy stopień podium, to to dwumecz bez historii. Falubaz zapewnił praktycznie sobie końcowe zwycięstwo już w pierwszym meczu, pokonując wrocławian na ich terenie sześcioma oczkami. Rewanż na własnym terenie, był tylko formalnością.
Mimo, że zawodnicy, jak i cały klub mieli apetyty na złoto, to jednak widać było na ich twarzach, że brązowy medal, również może cieszyć.
Po zakończonych rozgrywkach klub zgodnie stwierdził, że miniony sezon, można uznać za udany. I trudno się z tym nie zgodzić, spoglądając na przekrój całego roku. Problemy kadrowe i słabszy początek, mogły zaprowadzić drużynę z Zielonej Góry na dno tabeli, ale trener Marek Cieślak poukładał drużynę, co przyniosło pozytywny rezultat. Warto zwrócić uwagę, na Jasona Doyle, który nie może dobrze wspominać poprzedniego sezonu. W Zielonej dano mu kredyt zaufania, za co żużlowiec z Antypodów odpłacił się fantastyczną jazdą. Na pewno warto, również zwrócić uwagę na Karpova, który wbrew przedsezonowym opiniom poradził sobie w elicie. Czy ktoś zawiódł? Ciężko wskazać jednoznacznie, lecz jeśli mielibyśmy dołożyć łyżkę dziegciu w beczce miodu, to jest to formacja juniorska. Krystian Pieszczek, nie miał zbyt dużego wsparcia w kolegach, ale i sam w kilku meczach zawiódł. Od młodzieżowca takiej klasy, wymaga się większej stabilności formy.
Sezon 2017 przyniesie nowe rozdanie, dla wszystkich drużyn, w tym także dla ekantor.pl Falubazu Zielona Góra. Czy żółto-biało-zieloni ponownie włączą się do walki o medale?