- Od czasów Tony Rickardssona cykl Grand Prix nie był tak mocny - uważa Stanisław Chomski, trener Stali Gorzów. - Dlatego polscy żużlowcy będą mieli o wiele trudniej niż w tym roku. Dotyczy to nawet brązowego medalisty Bartosza Zmarzlika.
Pierwsza polska runda cyklu już 13 maja na PGE Narodowym w Warszawie. A tam aż pięciu reprezentantów Polski. Oprócz Bartosza Zmarzlika, pojadą również Patryk Dudek, Maciej Janowski, Piotr Pawlicki i żużlowiec z dziką kartą.
Dwie poprzednie edycja zawodów w Warszawie obejrzało ponad 100 tys. kibiców. Teraz zainteresowanie zawodami jest również spore. Polacy są bowiem uznawani za faworytów, a poza tym zdobyli duże doświadczenie w ostatnich dwóch latach, gdy albo ścigali się na pełnych prawach w SGP z innymi żużlowcami jak Maciej Janowski, albo otrzymywali szansę na jazdę z dzikimi kartami w pojedynczych zawodach.
- Dawno nie było tak mocno obsadzonej serii Grand Prix - mówi Chomski. - Przed Polakami, a zwłaszcza Zmarzlikiem trudne zadanie. Nie chciałbym takiej sytuacji, że jak Bartek znów nie stanie na podium, to wszyscy okrzykną to porażką, bo to byłoby nie fair. Miejsce w ósemce przy tak wyrównanej stawce to już będzie sukces. Zobaczmy na Macieja Janowskiego. Miał świetny sezon 2015, a w 2016 skończyło się na dzikiej karcie. W tym sporcie, a na dodatek w takiej stawce nie da się niczego przewidzieć.
Bartosz Zmarzlik podkreślał, że medal w IMŚ to efekt braku presji i oczekiwań jego samego.
- Bartek w dalszym ciągu powinien właśnie tak podchodzić do Grand Prix. To znaczy, na luzie, bez stresu i że skupia się na pojedynczych wyścigach. Nie wiem jednak czy mu się to uda. Zdobywając medal sam podniósł sobie poprzeczkę i określił poziom, na którym jest w stanie się ścigać - stwierdził Chomski.
Brązowy medal Zmarzlika w tym roku to jedna z największych niespodzianek w żużlowym świecie. Czy młody gorzowian jest w stanie to powtórzyć za rok?
- Wszystko jest możliwe. Na pewno cały żużlowy świat będzie uważał na Bartka i w teorii czeka go trudniejsze zadanie. Będzie też mniej anonimowy niż dotąd. Oczywiście, w żużlu i tak wszyscy się znają, ale pewnie niektórzy trochę go lekceważyli. Teraz wiedzą, że lepiej tego nie robić - kończy Chomski.