Ta mordka mówiła sama za siebie. Jeszcze nigdy nie widziałem tak przerażonej miny.
- I mówię wam, ni stąd ni zowąd usłyszałem dźwięk kosiarki. Przecież to niedziela myślę, czas odpoczynku i relaksu ? mówił z przejęciem nasz kolega ? a mi tu nagle wszystko się trzęsie, sypie. Myślę, że to koniec świata się zbliża.
- Ale o co chodzi? ? zapytała Wiewiórka nie mogą już doczekać się finału tej opowieści.
- No wychodzę na górę, a że słońce świeciło więc zbyt dużo nie zobaczyłem, bo to jaskrawe cuś mnie mocno oślepiło. Chowam się pod ziemię, znów wyściubiam nosek a tam coś na mnie prosto jedzie. Więc szybko znów głowa w dół ?w głosie słychać było lęk. Chyba nawet taki, jedyny w swoim rodzaju.
- Kreciku, co się stało? Co to było? ? dopytywał Jeżyk.
- Kolczasty, gdybym ja wiedział co to było, to bym was tu nie zwołał. Taki hałas trwał ponad dwie godziny po czym ustał. Do teraz nie wiem co to było. ? po czym rozłożył swoje łapki na znak bezradności jaka go ogarnęła. Owszem. Zwierzątko domyślało się, że to wyjątkowe zdarzenie nie było normalnym zjawiskiem. W końcu ledwo uszedł z życiem.
- I trwało ponad dwie godziny ? powtórzył pod nosem Królik, próbując w ten sposób uruchomić swoje rozleniwione szare komórki.
- Mi nic nie przychodzi do głowy ? oznajmił Jeż przerywając trwającą już jakiś czas ciszę.
- Zastanówcie się ? rzekła Sowa patrząc na zgromadzonych, którzy odwzajemnili swój wzrok. Mamy początek kwietnia. Hałas budzący Krecika przykuł jego uwagę. Postanowił wyjrzeć na zewnątrz co nie było mądrym pomysłem bo i tak nic nie zobaczył, a jeszcze mogła się jemu przydarzyć krzywda ? ciągnął swoją wypowiedź Puchacz. A z każdym wypowiedzianym słowem uwaga pozostałych coraz bardziej zakotwiczała się na upierzonej wyroczni. Ten z kolei widząc coraz większe zaciekawienie jeszcze bardziej budował napięcie zadając pytanie ? A drogi Kreciku, czy w tej krótkiej chwili, gdy twoja główka z oczkami, zmniejszającymi swoje źrenice gdy tylko odrobina promyków słonecznych je oświetli, była nad glebą, wyczułeś swoim noskiem jakiś zapach? Krecik zamknął powieki, opuścił główkę i uruchamiając proces myśleniowy próbował coś sobie przypomnieć.
- TAK ! ? krzyknął niespodziewanie Krecik a uczynił to w momencie, w którym wszyscy już raczej pogodzili się, że z tej mąki chleba nie będzie. ? Był taki charakterystyczny zapach, taki, taki ?.. taki ? -
- No jaki? ? nie mogli już wytrzymać pozostali zgromadzeni.
- No taki charakterystyczny ? Krecik nie potrafił sprecyzować swoich myśli.
- Nie ma co. Ułatwiłeś nam do granic możliwości ? ironizowali pozostali. Mimo to szukali jednak ratunku w latającym Omnibusie. Sowa jednak ani myślała otworzyć swój dziób. Przeczuwała co to mogło być, jednak nie będąc w 100% pewną, raczej nie chciała podejmować ryzyka. Do stracenia miała bardzo wiele. Autorytet budowany latami, gdy to z bezbłędną precyjzą potrafiła wytypować, przepowiedzieć lub wydedukować poszukiwaną informację mógł upaść. ?Nie? ? myślała sobie Sowa. Za dużo zmiennych, za mało danych, a i obserwator praktycznie niewidzący. Niech główkują ? tak sobie dalej dumając pierzasty zamknął powieki i poszedł spać. Pozostali mieli szacunek do starszej koleżanki. Nie chcąc wybudzać ?Inteligenta Lasu? przeszli kawałek dalej, nad strumyk aby dokończyć swoje rozważania. Wtem, gdy dyskusja trwała jeszcze w najlepsze zjawił się Pelikan.
-Witajcie przyjaciele! Jak ja Was dawno nie widziałem. Lecę sobie i patrzę, nad naszym strumykiem zebranie moich znajomych. Zazwyczaj to w tym miejscu można Was spotkać pod koniec jesieni, gdy zapasy na zimę są zrobione. Wtedy się żegnamy i każdy udaje się w swoją stronę. Co więc takiego się stało, że dziś na początku kwietnia wszyscy tutaj się zjawiliście?
- Cześć latający kolego ? w imieniu całej grupy głos zabrał Jeżyk. Widzisz, nasz kolega Krecik dziś o mało co nie stracił swojego żywota. ? a mówiąc to, ton stawał się coraz smutniejszy,
- Jak to? ? z niedowierzaniem odpowiedział Pelikan, Krecik to prawda?
Krecik podjął głos i opowiedział przybyszowi całe swoje zdarzenie. Gdy skończył mówić, Pelikan zaczął chyba wszystko rozumieć. Zanim jednak przeszedł do sedna sprawy zadał jedno pytanie: ?Mieszkasz tam gdzie zawsze?? Krecik potaknął głową. Pelikan niedowierzał koledze. Chcąc uściślić informacje zadał pytanie uzupełniające: ?A w czasie zimowej wędrówki nie pomyliłeś przypadkiem korytarzy?? Krecik zdumiał. Cała reszta natomiast spojrzała na czarnego stworka. Pelikan ciągnął dalej. ?Przecież wiemy, że twój wzrok z roku na rok się pogarsza. On już nawet swoją moc traci pod ziemią. Według mnie po prostu pomyliłeś tunel. Wszedłeś w jakiś labirynt, pewnie nawet nie swój i dostałeś się na jakieś opustoszałe miejsce. Stąd pomyślałeś, że jesteś u siebie. Hałasy jednak wybiły Cię z rytmu. Postanowiłeś zobaczyć co to jest. Wyszedłeś na górę a tam niespodzianka?. W tym momencie zakończył Pelikan. Zgromadzeni zastygli.
- Ale skąd ty to wiesz? Na jakiej podstawie to mówisz?? zapytał Królik.
- Tak się składa, ze byłem ostatnio na meczu żużlowym. W którymś z biegów zawodnik nieoczekiwanie skręcił, tak jakby ktoś mu wyszedł pod koła - w tym momencie spojrzał na Krecika. Reszta to domniemana prawda, po czym puścił oczko i poczekał na owacje. Te jednak nie nastąpiły. Zwierzęta były pod wrażeniem opowiedzianych newsów.
- Tej, on dobry jest, normalnie Holmes ? powiedziała Wiewiórka
- Nawet lepiej. ? licytował Królik, po czym dodał ? Puchacz tez wiedział, zadając pytanie o charakterystyczny zapach. Chodziło jemu o metanol.
- A Ty skąd znasz takie rzeczy? ? zapytała Łasica.
- Na żużlu to my się tu wszyscy znamy. I o żużlu możemy godzinami mówić. Ale że też nam do głowy nie przyszło. ? dziwiła się Wiewiórka.
- No właśnie ? powtórzyli pozostali.