w przerwie na żużelek
Do pomocy społecznej zgłasza się emii w sprawie zasiłku na dzieci. Urzędnik ją wypytuje:
- Ile ma pani dzieci?
- Dziesięcioro.
- Imiona?
- haczi,haczi,haczi,haczi,haczi,haczi,haczi,haczi,haczi,haczi.
- Rany! To nie jest bez sensu?
- Wie pan, jakie to wygodne? Wystarczy zawołać: "haczi, obiad" i wszyscy przybiegają.
- A jak chce pani zawołać konkretnego?
- To wtedy wołam po nazwisku.