W Przemyślu gdzie żużel jest zapewne dyscypliną egzotyczną powstaje minitor. Jego pomysłodawcą a zarazem właścicielem jest Maciej Gilowski, żużlowy amator.
Maciej Gilowski, pochodzący z Jarosławia pasjonat speedwaya kończy właśnie budowę minitoru żużlowego w Przemyślu. Jego oficjalne otwarcie planowane jest na czerwiec.
- Początkowo miał to być prywatny tor, wyłącznie na moje potrzeby, ale spore zainteresowanie sprawiło, że będą na nim trenować także młodzi adepci speedwaya. To typowo angielski tor. Ma w tej chwili około 140 m. Może się to jeszcze nieco zwiększyć, ale myślę, że więcej niż 150 m długości nie będzie miał. Na więcej po prostu nie pozwalają rozmiary działki. Geometria toru wciąż się zmienia, bo w jednym miejscu go poszerzamy, w innym zwężamy, skracamy, wydłużamy itp. Nawierzchnia pochodzi z Bieszczadów, z kopalni kruszyw. To jest dokładnie ten sam materiał, który tamtej zimy został wysypany na tor w Krośnie. Mamy bodajże wysypanych już 10 samochodów. Jest zamontowana banda na prostych, która spełnia najnowsze wymogi bezpieczeństwa, bowiem pochłania poprzez odbojniki z opon energię kinetyczną. Na łukach zamontowaliśmy bandy dmuchane, aczkolwiek obecnie są one wypełnione słomą z racji tego, że do działki nie jest jeszcze doprowadzony prąd. Zobaczymy, jak będą one zdawać egzamin i czy będziemy je zmieniać na znane z żużlowych torów „dmuchawce”. W Lginie, gdzie miałem okazję jeździć na prywatnym torze, też bandy są wypełnione słomą i to się doskonale sprawdza. tor będzie miał charakter typowo szkoleniowy. W pierwszej fazie działalności na pewno nie będziemy starać się o licencję, bo nie jest ona nam potrzeba. Byłaby niezbędna wówczas, gdybyśmy chcieli na tym obiekcie zorganizować zawody rangi PZM. Na razie to jednak melodia przyszłości – opowiada Maciej Gilowski.
Jak mówi Maciej Gilowski w początkowej fazie budowy przemyski owal miał służyć jedynie do jazdy dla niego samego, lecz z czasem gdy pojawiło się większe zainteresowanie, postanowiono wybudować minitor do celów szkoleniowych.
- Wyszło jednak coś innego i stawiamy na minitor z młodzikami. Idea jest skierowana do młodych dzieciaków w wieku 6 – 7 lat, które poprzez zabawę chcą się uczyć i szkolić swoje umiejętności na minitorze, jak też i po za nim. Docelowo chcemy mieć 3 klasy: 50, 80 i 125 ccm. Jeśliby znajdzie się jakaś grupa amatorów, to także dla nich zorganizujemy treningi. Musimy odpalić w tym roku. Jeśli się powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć i „B”. Myślę że czerwiec lub lipiec to taki bezpieczny termin inauguracji toru. Nie wiedziałem, jaka będzie zima, nie wiem, jaka będzie wiosna, a jeszcze trochę pracy zostało do zrobienia. Wjechać na tor ciężkim sprzętem nie jest takie proste. Muszą być ku temu odpowiednie warunki. Mam jednak nadzieję, że do lata uda się zamknąć całą inwestycję - kontynuuje właściciel toru w Przemyślu.
36-letni żużlowiec-amator na samej budowie toru nie chce poprzestać i w dalszej perspektywie marzy mu się powstanie drużyny w Przemyślu, który mógłby startować na stadionie miejscowej Polonii.
- Pierwsze rozmowy w tym celu z władzami Polonii już się odbyły. Wyraziły one na to zgodę. Teraz piłeczka jest po mojej stronie. Musimy zrobić próby starej nawierzchni, która teraz jest wokół murawy na stadionie Polonii. W tej chwili jest tam stara bieżnia, która w przeszłości była używana. Ma ona szerokość 10 m, więc wystarczająco na potrzeby żużla. Trzeba by było jedynie poszerzyć nieco łuki. Nie wiemy jednak, co jest pod tą zewnętrzną warstwą nawierzchni, dlatego jesteśmy już po słowie z firmą, która zrobi próbne odwierty, dzięki którym będziemy mogli poznać strukturę tej nawierzchni w jej głębszych warstwach. Wówczas poznamy też przybliżone koszty i zakres inwestycji, które trzeba będzie zrealizować, by móc jeździć na żużlu na stadionie Polonii. Generalnie nie jest to tania zabawa. Prezydent Przemyśla obiecał pomoc przy całym projekcie. Mamy też kilka podmiotów, które są zainteresowane pomocą, bądź które już pomagają. Są zatem podstawy do tego, aby optymistycznie zapatrywać się na projekt pt. „Żużel w Przemyślu”. Generalnie jestem takim człowiekiem, że twardo stąpam po ziemi. Nie spodziewałem się takie zainteresowanie moim projektem. To, co się teraz wokół niego dzieje na tym etapie, to jest więcej, niż mógłby się spodziewać – kończy optymistycznie Maciej Gilowski.