Droga do najlepszego miejsca na podium w Warszawie nie była jednak usłana różami. Po pierwszych dwóch startach lider wrocławian miał na swoim koncie tylko dwa punkty. - Nie jestem maszyną, jestem tylko człowiekiem. W obecny sezon wszedłem powoli, jednak tak naprawdę zaczyna się on dla mnie właśnie teraz, po pierwszym Grand Prix w Warszawie i inauguracji Elitserien - powiedział Woffinden.
Wielu zawodników zwracało uwagę na odsypujący się tor, w którym tworzyły się niebezpieczne dziury. 27-latek jest daleki od narzekania na nawierzchnię. - Nie powiem nic negatywnego. Tor był on trudny, ale to są mistrzostwa świata. Tu nie powinno być gładkich, łatwych torów - przyznał żużlowiec.
Kibice zwracali uwagę na to, że Woffinden powinien być z siebie bardzo zadowolony nie tylko z powody zwycięstwa. Byłemu mistrzowi świata udało się pokonać wspaniałego w tym roku Fredrika Lindgrena. Dla Brytyjczyka nie ma to jednak znaczenia. - W tym sporcie każdy może pokonać każdego. To piękne w żużlu. Jeśli chodzi o mnie, sam nakładam na siebie presję, by odnosić sukcesy. Znam swój limit pod tym względem i nie nie robię nic za dużo - zakończył zawodnik Sparty.