Amerykaninowi zabrakło jednego punktu, aby znaleźć się w półfinale. Mimo braku awansu do kluczowej fazy zawodów, zawodnik jest zadowolony ze swojego występu - Jestem zadowolony, gdyż miałem dobre wyścigi w środku zawodów. Ciężko pracowaliśmy, aby naprawić błędy w ustawieniach sprzętu. Udało się. Pracuje to teraz wspaniale. Jestem szybki na starcie, jestem szybki na trasie. Jestem spokojny, bo wiem, że będzie tylko lepiej.
Do 1/2 finału Hancockowi zabrakło zaledwie jednego punktu. W pierwszej serii startów "Herbie" upadł na tor, po tym jak do minimalnego kontaktu doszło po między nim, a Fredrikiem Lindgrenem. Przy owacji całego PGE Narodowego Amerykanin podniósł się z toru i dojechał do mety. Być może arbiter zawodów - pan Jesper Steentoft zdecydowałby się na powtórkę w czteroosobowej obsadzie. Hancock nie jest jednak do tego przekonany. - Nie wiem czy mogłoby to być powtórzone w czwórkę. Wykonałem szybką przycinkę. W tym samym momencie podobną linię obrał Fredrik Lindgren i doszło do drobnego kontaktu na przodzie mojego koła, moja ścieżka znalazła się w niewłaściwym położeniu. Zdałem sobie sprawę, że sędzia nie zapalił czerwonego światła. Nie miałem szansy na powtórkę, więc jedyne co mi pozostało, to po prostu wstać i jechać. - Ocenił zdarzenie zawodnik Speedway Stali Rzeszów. W Grand Prix przy równej liczbie punktów bardzo istotnym jest, aby nie kolekcjonować w programie "literek", gdyż są one mniej korzystne niż przekraczenie mety na czwartej pozycji. Nie było to jednak głównym powodem, iż Amerykanin zdecydował się na kontynuowanie wyścigu - Nie chciałem przede wszystkim stracić czterech okrążeń na motorze. Chciałem sprawdzić jak on pracuje, czy wszystko jest z nim w porządku. - Uzupełnił swoją opinię Amerykanin.
Wiele mówi się, że Greg Hancock przeniósł się na niższy szczebel rozgrywek w Polsce "na wakacje". Sam jednak podkreśla, że w drugiej lidze również jeżdżą mocni zawodnicy, a ponadto młodzi polscy żużlowcy, których tok myślenia jest nieco inny niż tych, którzy są już "na topie" - Poziom w polskiej drugiej lidze nie jest wcale taki niski. Na tym szczeblu jest nadal sporo mocnych nazwisk. Ponadto rozjeżdżają się tam młodzi polscy zawodnicy. Wszyscy się denerwują, co sprawia, że łatwiej o niebezpieczne sytuacje. Myślenie zawodników w tej lidze jest nieco inne. Oni bardzo by chcieli być w Ekstralidze czy też w Grand Prix. Jeśli coś miałoby być dla mnie celem, to jest to zejście do 2 ligi, następnie awans do pierwszej, a później wejście do Ekstraligi. Chciałbym być lepszy, chciałbym być szybki. Poziom 2 ligi jest też wyższy, bo wiem, że chłopaki chcą mnie po prostu pokonać, a ja oczywiście chciałbym pozostać ponad nimi. - Zakończył wypowiedź jak zwykle uśmiechnięty żużlowiec zza Oceanu Atlantyckiego.