Brytyjski sędzia Craig Ackroyd w sobotę nie miał najlepszego dnia. Przyszło mu poprowadzić szóstą tegoroczną rundę indywidualnych mistrzostw świata – Grand Prix Skandynawii. Tor w Malilli przeszedł prawdziwą gehenną. Po wielogodzinnych opadach deszczu, kiedy organizatorzy postanowili ściągnąć folię ponownie zaczęło padać. Na szczęście nawierzchnia przetrzymała wszelkie niedogodności, ale zaczęła się walka z czasem, a przez to ściągano nawilgoconą nawierzchnię w kierunku środka toru. Nie czyniono tego specjalnie starannie, przez to zaczęto też byle jak malować linię wewnętrzną. Czyniono to wielokrotnie i każdorazowo bliżej środka toru. Ostateczny kształt linia nabrała po czwartym wyścigu. Trzeba przyznać, że zajmujący się tym pan miał kłopoty z utrzymaniem jej równości i dlatego zaczęły tworzyć się dziwne zakrzywienia. Najtrudniej mieli zawodnicy jadący z pierwszego pola, którzy nie mogli szybko zjeżdżać do ,,kredy’’, bo inaczej by ją przecinali. Niektórym zresztą to się przytrafiło. Zawodnicy z pierwszego toru musieli wręcz odjeżdżać w kierunku drugiego pola, bo największą wadą ,,malowidła'' było to, że w miejscu wejścia w łuk linia odchodziła mocno od stałego krawężnika, jaki znajduje się na tym torze. Do tego biała linia na szczycie łuku w wielu miejscach praktycznie nie była widoczna i zawodnicy jechali trochę na wyczucie.
Już w czwartym biegu ewidentnie na pierwszym wirażu wewnętrzną linię przejechał Greg Hancock, lecz w jego przypadku brak wykluczenia nie stanowił większego problemu, bo Amerykanin był czwarty. Oczywiście, gdyby gdzieś tam na końcu fazy zasadniczej o awansie do półfinału decydowało zero lub wykluczenie moglibyśmy mówić o wypaczeniu wyniku.
Takie wypaczenie rezultatu mieliśmy w przypadku Taia Woffindena w siódmym biegu, kiedy to również przekroczył on ,,krawężnik’’ dwoma kołami swojego motocykla. Brytyjczyk zdobył trzy punkty, których powinien zostać pozbawiony, a to oznaczałoby brak awansu do półfinału i kolejną zdobycz punktową, gdyż w ostatnim swoim starcie był trzeci. Chwilę później arbiter podarował jeden punkt Patrykowi Dudkowi, który także przekroczył linię a na mecie był przed Maciejem Janowskim.
Trudno powiedzieć, dlaczego Craig Ackroyd zupełnie nie zwracał uwagi na ten punkt regulaminu? Może dlatego, że te linie były namalowane gorzej jak na leśnych minitorach (nie tych licencjonowanych), na których dla zabawy grupka dzieciaków ściga się w lewo? To jednak nie tłumaczy tak rażących błędów popełnianych przez sędziego na turnieju o indywidualne mistrzostwo świata!