MrGarden GKM Grudziądz w niedzielny wieczór walczył o ligowe punkty z drużyną Fogo Unii Leszno. Goście na obiekcie przy Strzeleckiej ulegli miejscowej drużynie dziesięcioma punktami.
Robert Kościecha po zakończonym spotkaniu przyznał, że mecz w Lesznie nie należał do łatwiejszych. Zawodnicy nie oddali przede wszystkim tanio skóry, a mecz nie był rozstrzygnięty jeszcze przed biegami nominowanymi - Nie ukrywajmy tego, że w Lesznie się bardzo ciężko jeździ, jest to bardzo mocny zespół, który aspiruje do obrony Drużynowego Mistrzostwa Polski. Wiem, że przez niektórych przyjechaliśmy tutaj na pożarcie. Od samego początku postawiliśmy się bardzo mocno. Mieliśmy liderów, którzy wygrywali biegi, Kamil Wieczorek wygrał bieg młodzieżowy, więc Leszno nie mogło nam odskoczyć. Do biegów nominowanych mecz nie był jeszcze rozstrzygnięty i mieliśmy szansę na zwycięstwo. Bardzo mnie cieszy taka postawa zawodników.
Kamil Wieczorek nie dał najmniejszych szans w biegu młodzieżowym Bartoszowi Smektale i Szymonowi Szlauderbachowi. Kolejne dwa biegi nie były jednak już tak udane w wykonaniu juniora MRGARDEN GKM Grudziądz - Przed Kamilem Wieczorkiem jest jeszcze dużo pracy. Widać, że te straty nie są jeszcze powtarzalne. Jeden start uda mu się wygrać, kolejne dwa niestety już pojedzie słabiej. Na zawodach młodzieżowych prezentuje się coraz lepiej i tam powtarzalność dobrych startów jest większa. W PGE Ekstralidze jeszcze tego nie ma, więc przed nim jeszcze dużo pracy, tak samo jak przede mną.
Podczas niedzielnego spotkania Przemysław Pawlicki jechał przeciwko macierzystej drużynie. Starszy z braci Pawlicki na stadionie im. Alfreda Smoczyka wywalczył dziewięć punktów i bonus - Od Przemysława Pawlickiego wymagaliśmy więcej, ale od każdego mogliśmy wymagać więcej na dobrą sprawę. Oczywiście, że każdy by chciał wywalczyć kompletu punktów. Przemek wyjeżdżając do biegu chce wygrywać. Widać, że cały czas szuka prędkości, trochę się w tym roku męczy i nie może znaleźć odpowiedniej szybkości. Przemek jest ambitnym zawodnikiem i przede wszystkim się nie poddaje. Dużo trenuje i mam nadzieję, że wróci do takiej formy jakiej sam sobie życzy. Nie jest przede wszystkim źle - zakończył Robert Kościecha.
Dominika Bajer (za: inf. własna)