Chełpimy się Najlepszą Ligą Świata a tymczasem nie potrafimy przygotować nawierzchni do normalnej rywalizacji. Phil Morris przy okazji rundy w Malilli pokazał nam, Polakom z wygórowanym ego jak to się powinno robić. Mimo ściągnięcia plandeki, która przysłaniała tor podczas dziennych opadów i kolejnych kropel deszczu na już niezabezpieczoną nawierzchnię, zawody zostały rozegrane. Tymczasem w Częstochowie po około 15 minutach deszczu tor był w takim stanie, którego sędzia nie dopuścił do użytkowania. Dla jasności dodam, zdrowie i bezpieczeństwo zawodników jest najważniejsze. I się z tym zgadzam. Ale tego co działo się przez te 1,5 h od momentu rozpoczęcia opadów już nie trawię.
Sędzia przygotował nam danie, którego nie sposób było przełknąć. Przechodził się raz po raz po torze wierząc w magiczną moc swoich bucików, że te wchłoną wilgoć z nawierzchni i tor jakimś cudem nadawać się będzie do jazdy. Poza osobami funkcyjnymi ze szczotko – miotełkami nie było niczego innego co doprowadziłoby tę nawierzchnię do używalności. Przez godzinę tor pozostawiony był sam sobie, jakby ktoś po prostu czekał na zapowiadane w najbliższym czasie kolejne opady. Sucha nawierzchnia przygotowana ale nie wykorzystana. Ciągniki w pogotowiu ale na torze chyba ich nie było. Marek Cieślak w rozmowie z reporterem jednej ze stacji telewizyjnych sprawiał wrażenie jakby nie chciał jechać tych zawodów w takim warunkach. Czy mówimy o tym samym trenerze, wzorze dla innych szkoleniowców z tym swoim tzw. „czujnym nosem”? Może czegoś się obawiał? Wiadomo, że opad deszczu zawsze zmienia warunki do których trzeba się dostosować. Stawka jest ogromna. Wejście do play – off. Nawet nie śmiem posądzać wybitnego przed laty zawodnika a obecnie jednego z najlepszych managerów o nieprzepisowe zagrywki. Jednakże dziwi mnie fakt, że żaden sprzęt nie zameldował się na owalu a sędzia na zadane pytanie czy można było w czasie oczekiwania i kolejnych narad przeprowadzić jakąkolwiek kosmetykę toru po prostu odmówił odpowiedzi.
I będę powtarzał, skoro kolejne osoby powtarzają ciągle te same błędy to ja z uporem maniak będę raz kolejny wspominał i dopytywał na co nam ta lipcowa przerwa od zawodów żużlowych? Jedna z Osób komentujących (dziękuję bardzo) zwróciła uwagę, że przerwa wakacyjna to oszczędność dla klubu. Dobrze. W takim razie co jest tańsze? Odjechać raz mecz czy podchodzić do niego z dwa czy trzy razy? Teraz na dniach pojawia się kolejny problem. Szanowna PGE Ekstraliga zauważyła, że nie ma przerwy pomiędzy końcem rundy zasadniczej a pierwsza rundą play – off. Kto zatem układa ten kalendarz? Rok w rok taka przerwa zawsze swoje miejsce ma aż tu nagle jednego pięknego lata jej nie zrobili. Teraz przy małej gorączce terminów cały zarząd Ekstraligi postawiony na nogi i wydaje oświadczenie, że tę sytuację będzie musiało przeanalizować i przyjmuje w tym celu wnioski. Zatem na jakiej podstawie w poprzednich latach ta przerwa przed play – offami była a teraz jej nie ma? Eksperymentów się zachciało szanownym Osobom przy stołkach? To człowiek zrobił podział na wiosnę, lato, jesień i zimę. Podzielił sobie rok na miesiące kalendarzowe. Pogoda jednak płynie swoim rytmem. Ona do kalendarza nie zagląda. „Och, mamy sierpień więc będzie cieplutko i sympatycznie aby mecze żużlowe się odbyły bez najmniejszych problemów”. Nie tego nie ma. My jesteśmy uzależnieni od fochów i humorów pogody a nie na odwrót. „Zatem gdy jest ciepło, to w lipcu statystycznie najcieplejszym miesiącu w roku zrobimy sobie przerwę od zawodów ligowych a potem się zobaczy, jakoś to będzie” – typowe polskie myślenie w centrali GKSŻ. I faktycznie. Jakoś to jest. Jako tako. Dwa dni do play – offów a drużyny nie wiedzą ani z kim ani nawet czy w ogóle pojadą. Nie zdziwiłbym się gdyby nagle zapanowała anarchia. Każdy zrobi co zechce i tak nikogo nie obciążą konsekwencjami. Oglądając ten CYRK pt.: Najsilniejsza Żużlowa Liga Świata odnoszę wrażenie, że mamy dość kiepskich aktorów. Jakoś nikt nie daje się nabierać na tanie sztuczki. A już na pewno nie zrobicie w balona swojego Kibica. I pamiętajcie. To WY jesteście dla NAS a nie My dla Was.
Na koniec kilka słów do p. Tomasza Dryły. Przy okazji jednych z zawodów w Częstochowie zachwycił się Pan poziomem tamtego widowiska, stwierdzając że nigdzie się nie wybiera i zostaje tam do kolejnych zawodów. Podtrzymuje Pan te słowa?