W dwumeczu o brąz jedna drużyna zostaje z niczym. Co to oznacza w praktyce? Przez pryzmat poprzednich lat, kiedy polscy żużlowcy dominowali na arenie międzynarodowej przyszła chwila, że musieliśmy uznać wyższość innej nacji. Jest to swego rodzaju klęska Marka Cieślaka. Gdyby teraz play – offy zakończyły się dla Włókniarza na czwartym miejscu to, nie bójmy się stwierdzić byłby to kolejny cios dla trenera kadry i częstochowskich „Lwów”. Natomiast w obozie rywala marzą o złocie. Przed zespołem, który od trzech lat regularnie występuje w rundzie finałowej, a w przedsezonowych planach miał sięgnięcie po złoty krążek, porażka w meczu o brąz kosztowałoby wielkim załamaniem w sztabie szkoleniowym. Niby to tylko mecz o trzecie miejsce ale jak widzicie sporo jest do zyskania i jeszcze więcej do stracenia.
Na chwilę jednak zostawmy play – offy. W kontekście ostatnich wydarzeń myślę, że obaj trenerzy powinni skrupulatnie przeanalizować kalendarz imprez sportowych. Dlaczego? Być może w najbliższym czasie, najlepiej w soboty poprzedzające ich spotkania gdzieś tam daleko odbywają się zawody, w których Polska musi wystawić swoją reprezentację seniorów i juniorów. Można by w ten sposób desygnować zawodników drużyny przeciwnej i zmęczyć ich daleką podróż tam i z powrotem. Oczywiście to taki niewinny słaby żart, o który mam nadzieję nie pogniewają się zawłaszcza osoby sympatyzujące którejś ze stron konfliktu.
Marek Cieślak i Rafał Dobrucki są trenerami kadry narodowej. Pierwszy seniorskiej, drugi juniorskiej. Drogi tych panów zawsze się jakoś krzyżowały lub pokrywały. W 2012 roku Dobrucki przejął kadrę zielonogórskiego Falubazu właśnie po Marku Cieślaku. Można rzec, że „Rafi” uczył się od Cieślaka praktycznej umiejętności prowadzenia klubu. Uczniem był pojętnym bo w 2013 roku wraz z zespołem „Myszek Miki” zdobył złoto. Zapewne wszystko co umie Rafał nauczył się od Marka. Problem jednak w tym, że nie wszytko co umie Marek zna Rafał. A wiedzę 68 – letni trener ma ogromną. Nie tylko taktyczną.
W meczu o brąz spotykają się drużyny, które w ostatnim czasie były autorstwem kilku głośnych kontrowersji. We Wrocławiu nie działająca taśma startowa czy też brak powietrza w bandach dmuchanych. Na nieszczęście Spartan te zjawiska miały miejsce akurat w momencie gdy sytuacja na torze nie była dla nich zbyt korzystna. Dzieło przypadku? Nad tym właśnie zastanawiał się Piotr Baron, menadżer Fogo Unii Leszno. To w konfrontacji z jego drużyna miały miejsce wspomniane wydarzenia. Odważne słowa opiekuna leszczyńskich „Byków” można by nieco zbagatelizować gdyby nie fakt, że wypowiedziała się osoba będąca dwa lata temu menadżerem Betard Sparty Wrocław a więc kogoś kto zna trochę kulisy tamtego towarzystwa.
Z kolei lekcję jak w niespełna dwie godziny obrócić przeciwko sobie połowę jak nie większą część żużlowej Polski wyłożył nam profesor Marek Cieślak. Przywołuję tu czwartkowe, zaległe spotkanie 14. kolejki rundy zasadniczej z GKM – em Grudziądz, którego stawką był awans do fazy play – off. Późniejsze godziny tylko potęgowały niechęć, snuły się kolejne domysły tym razem za sprawą nagłego braku sygnału przy okazji transmisji telewizyjnej z pierwszego meczu półfinałowego w Częstochowie. Gdyby cofnąć się kilka lat wstecz do 2014 roku można przypomnieć sobie też awarię oświetlenia w Ostrowie. Co prawda wówczas Cieślak trenerem jeszcze ostrowskiego klubu nie był ale z ówczesną MDM Komputery Dreier Ostrovią już współpracę powoli nawiązywał. O wpadce alkoholowej po wygranym meczu z Lokomotivem nie mam zamiaru wspominać.
Najbliższe dwie niedzielę to konfrontacja mistrza i ucznia. Trenerzy swoich kadr reprezentacyjnych na polu bitewnym rozstrzygną między sobą, który jest lepszym taktykiem sportowym i bardziej wyrafinowaną w działaniach osobą. Pozostaje mieć nadzieję że nie spadną pioruny, nie rozsypie się nagle tor lub telewizor nie wybuchnie. Bo tutaj to wszystko się może zdarzyć. Najlepiej zatem założyć kask i mocno zacisnąć pilot w ręce aby w razie czegokolwiek móc szybko zmienić kanał.