Po raz drugi z rzędu Fogo Unia zdobyła mistrzostwo Polski, a Pan po raz drugi został wybrany najlepszym trenerem Wielkopolski...
...i jest to dla mnie miłe zaskoczenie. Jak widać, wielkopolski klimat mi służy. Takie nagrody to jednak przede wszystkim wielka motywacja do pracy. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wziąć się ostro do roboty, by za rok przyjechać na Bal Sportowca po raz trzeci.
Panuje opinia, że łatwiej jest wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. Ile w tym prawdy?
Bardzo dużo. W minionym sezonie, jako na obrońcach tytułu, ciążyła na nas spora presja. I przez to musieliśmy wykonać większą pracę, aby ponownie zdobyć złoto. Zasada bij mistrza przecież obowiązuje w każdym sporcie. Dlatego teraz, jeszcze bardziej przyłożyliśmy się do treningów. Okres przygotowawczy rozpoczęliśmy wcześniej niż w ubiegłym roku. Pracujemy według sprawdzonego schemtu, ale zwiększyliśmy obciążenia. Jestem przekonany, że zawodnicy będą bardzo dobrze przygotowani do sezonu, ale wiadomo, że w naszym sporcie wiele zależy też od sprzętu. Przydatna jest również odrobina szczęścia.
Po sezonie uznaliście, że nie ma sensu zmieniać zwycięskiej ekipy. Niektórzy Was za to krytykują, twierdząc że nawet mistrzowski zespół potrzebuje dopływu świeżej krwi.
Z tym różnie bywa. Chcielibyśmy przełamać ten stereotyp, o którym pan wspomniał. Sam, jako zawodnik, byłem w drużynie, która trzykrotnie zdobywała tytuł mistrza Polski i nic w niej przez ten czas nie zmieniano. No bo też, po co zmieniać, skoro zawodnicy, jak i wszyscy wokół, czują się ze sobą dobrze, stanowią zgrany kolektyw i chcą ze sobą współpracować? Poza tym twierdzę, że jako zespół mamy jeszcze rezerwy. Każdy z naszych zawodników może o minimum piętnaście procent poprawić swoje wyniki.
Ma Pan w składzie dwóch świetnych juniorów, którzy pewnie będą chcieli startować więcej niż tylko trzy regulaminowe biegi. Pytanie tylko, jak to zrobić, mając tak skutecznych seniorów?
Juniorzy zawsze będą mieli okazję do jazdy. Ubiegłoroczne statystyki pokazują, że Dominik Kubera jeździł 3,95 biegu na mecz, a Bartek Smektała nawet - 4,20. Jak zatem widać nie mamy z tym problemu. Tym bardziej, że starsi zawodnicy często oddają im swoje wyścigi. To warte podkreślenia, bo to przecież ich pieniądze. To pokazuje, jaka atmosfera panuje w naszym zespole.
Ma Pan w składzie też dwóch młodych, zdolnych Australijczyków. Nadal będziecie na nich tak odważnie stawiać?
Obaj powinni być jeszcze skuteczniesi niż w ubiegłym sezonie. Wyniki uzyskiwane zimą przez Jaimona Lidseya pokazują, że Brady Kurtz wkrótce może czuć jego oddech na plecach.
Kogo to jeszcze może być sezon?
Na zupełnie inny poziom motoryczny wszedł Dominik Kubera. Jeśli to się przełożony na tor, to ten zawodnik powinien mocno pójść w górę. Poważną zmianę widzę też u Jarka Hampela. Widać u niego głód jazdy. Czasami mam wrażenie, że ubyło mu lat.
Inny Pana lider, Janusz Kołodziej w tym roku będzie łączył starty w lidze z występami w Grand Prix, a to zawsze ryzyko...
To prawda, ale jestem przekonany, że Janek to umiejętnie to pogodzi. Zwłaszcza jeśli poprawi starty, a będziemy nad tym sporo pracowali.
Jak wygląda Wasz ostatni etap przygotowań przed sezonem?
18 lutego wyjeżdżamy na obóz do Hiszpanii i to już będzie trening na motocyklach crossowych. Jedziemy tam wszyscy. Chłopaków nie trzeba zresztą namawiać na taki wyjazd. No, a po powrocie będziemy już tylko czekać na odpowiednią pogodę. Jeśli warunki atmosferyczne pozwolą, to w okolicach 8-10 marca chcielibyśmy wyjechać na tor.