Początkowo prezes Orła był tak wściekły, że nie chciał żadnego z nich widzieć na oczy. Okazja do spotkania z niedoszłymi podopiecznymi przytrafiła się szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, bo Kudriaszow i Lebiediew zjawili się na piątkowej Gali z okazji 5-lecia Nice 1. LŻ. Skrzydlewski odebrał tam nagrodę za stworzenie zespołu pięciolecia, a obaj żużlowcy zostali wyróżnieni za swoje osiągnięcia sportowe.
Do ciekawszej sytuacji doszło jednak jeszcze przed częścią oficjalną. Prezes Orła Łódź, mimo niekrytej urazy przywitał się z Kudriaszowem. Chwilę później zawodnik zapewniał, że z byłym pracodawcą wszystko zostało wyjaśnione i ich relacje są bardzo dobre. Przypomnijmy, że łodzianie mieli pretensje do zawodnika, że mimo uzgodnionych warunków z Orłem, zdecydował się podpisać kontrakt ze Startem Gniezno. Strona zawodnika tłumaczyła się, że było to tylko wstępne uzgodnienie, z którego musieli się wycofać, bo zawodnikowi bardzo zależało na regularnych występach.
Nieco mniej szczęścia miał Lebiediew, który ze Skrzydlewskim negocjował jeszcze w trakcie sezonu. Ostatecznie jednak zamiast do Łodzi, Łotysz trafił do Rybnika, co jest zresztą zupełnie zrozumiałe, bo przenosiny w ROW-ie dawały mu szansę na większą liczbę występów. Prezes Orła ma po tej decyzji tak duży żal do zawodnika, że w piątek nie zamierzał się z nim witać.
O tym jednak czy właściciel klubu będzie w stanie wybaczyć żużlowcom przekonamy się najwcześniej podczas listopadowego okienka transferowego. Na razie prezes Skrzydlewski zapewnia, że już nigdy nie zamierza negocjować z zawodnikami ze Wschodu.
Źródło: Przegląd Sportowy