W piątkowej konfrontacji, Betard Sparta Wrocław wygrywa ze Speed Car Motorem Lublin 47:43. W zespole gości prym wiodło dwóch zawodników.
Jacek Ziółkowski, zdaniem kilku osób zrobił błędy taktyczne. Ja tak nie uważam. Na początku spotkania w zespole gości nie było zawodnika, który robiłby „trójki”. Stąd manager czekał z rezerwami taktycznymi. Przy okazji wpuszczał Roberta Lamberta, bo chciał dostać odpowiedź na pytanie w jakiej formie jest Brytyjczyk. Reasumując jednak, wynik spotkania jest bardzo korzystny dla Lublina. Na pochwałę zasługują zwłaszcza Mikkel Michelsen i Grigorij Łaguta. Świetny występ w wykonaniu tej dwójki zawodników.
Wielkim zaskoczeniem był brak Michelsena w biegu 14., któremu przysługiwała możliwość dodatkowej jazdy z rezerwy taktycznej. Na ten moment goście przegrywali różnicą 8 punktów. Duńczyka jednak nie zobaczyliśmy na torze.
Nie ma w tym błędu sztabu Speed Car Motoru Lublin. W parku maszyn też rozgrywa się spotkanie. Kierownictwo wie więcej od obserwatorów. Jazda bieg po biegu kosztuje mnóstwo sił i energii. Tylko zdrowy zawodnik jest gotowy na taki wysiłek. Duńczyk był w tym meczu po upadku i mógłby nie być wstanie pociągnąć dwóch biegów pod rząd. Zauważmy także, że od wtorku startuje praktycznie non stop. To duża porcja jazdy. W Lublinie wiedzą co robią.
Wrocławianie wygrali spotkanie ale zbyt dużej radości raczej nie ma. Na własnym torze potrafili wypracować tylko 4 – punktową zaliczkę, która na torze beniaminka może nie być żadnym handicapem.
Atmosfera we Wrocławiu robi się napięta. Wygrywając 4 punktami będą mieli ciężko, aby za tydzień obronić tę przewagę i wywieźć punkt bonusowy. We dwójkę trudno będzie im wygrać mecz. Jak wcześniej wspomniałem, Lublin nie będzie tzw. „chłopcem do bicia”. Piątkowy mecz był tego najlepszym przykładem. Co prawda już nie będzie możliwości stosowania ZZ za Andreasa Jonssona. Jednakże jest Robert Lambert, który powinien jeździć coraz lepiej.
W biegu 9. na tor upadł Michelsen. Sędzia podjął decyzję o powtórce w 4 – osobowej stawce.
Sędzia mógł wykluczyć Michelsena lub Woffindena. Powtórzył jednak bieg we czwórkę i w mojej ocenie, nie ma tu żadnego błędu sędziowskiego. Wygrał duch sportu, co mi osobiście bardzo się podoba.
W składzie Betard Sparty zabrakło Vaclawa Milika.
Brak Vaclawa Milika to zamykanie sobie drogi do możliwości. Nikt nie wie jak Czech pojechałby we Wrocławiu. Ostatnio były wpadki ale to nadal zawodnik z wysokiej półki. Dla mnie niezrozumiała decyzja.
W Toruniu nic nie zwiastowało dobrego rezultatu Norberta Kościucha. A już na pewno nie zmiana w inauguracyjnym biegu przez Jack`a Holdera.
W Toruniu są Mark Lemon, Adam Krużyński i Karol Ząbik. Oni podejmują odpowiedzialność za taką decyzję. Dziwna trochę ta sytuacja z odsunięciem w 1. starcie Norberta Kościucha.
Get Well inkasuje 2 meczowe punkty. Początek zawodów nie przebiegał jednak po myśli miejscowych.
W połowie spotkania Get Well przegrywał już 10 – punktami. To co się potem stało, tego chyba nie wie nikt. Odpalili wszyscy seniorzy i wzięli się za odrabianie strat. Toruń musiał mecz wygrać, jeżeli dalej chcieli pozostać w grze o PGE Ekstraligę. Wracają, aczkolwiek sytuacja nadal jest nieciekawa.
W zespole gorzowskiej Stali żaden ze zawodników nie przekroczył bariery dwucyfrowego wyniku. Bartosz Zmarzlik punktował tylko w pierwszej części zawodów. Potem nie dorzucił już nic.
Zabrakło punktów Bartka Zmarzlika. W Toruniu zdobył ich 8 a zawodnik przyzwyczaił do większej zdobyczy. Znowu się gorzowianin trochę zagotował. W 14. biegu mógł jednak przewidzieć sytuację z Jasonem Doylem. A tak upadek i w następstwie wykluczenie Bartka z powtórki.
W powtórce 14. biegu doszło do kontaktu pomiędzy Andersem Thomsenem a Norbertem Kościuchem. Wykluczony za spowodowanie przerwania biegu był Polak. Zdania co do słuszności podjętej decyzji są podzielone. Dariusz Momot też odniósł się to omawianej sytuacji.
Zwróćmy uwagę, że po zawodach tylko możemy gdybać. Sędzia podjął w miarę słuszną decyzję. Był kontakt między zawodnikami. Thomsen wykorzystał sytuację. W mojej opinii nie było tam żadnej kontrowersji.
Na koniec Dariusz Momot zauważył jeszcze jedną istotną kwestię nt. sędziowania spotkań.
Nie ma czegoś takiego, że sędziowie podejmują decyzję według własnego „widzimisię”. Mamy teraz takie możliwości weryfikacyjne, telewizja ta standardowa czy internetowa goszczą na 90% zawodach, że sędziowie też dbają o jak najrzetelniejszą ocenę sytuacji.