no to fajnie dbają o juniorów

Wychowanek Stali Gorzów jest uważany przez Jerzego Kanclerza za drugiego juniora w klubowej hierarchii po Tomaszu Orwacie. - Wystarczy spojrzeć na Tomka. On w niedzielę wsiadał i jechał, a reszta działa się sama. Ja między biegami musiałem biegać po parkingu, przygotowywać sprzęt, zmieniać koła i robić podobne rzeczy. Dalej tak nie pociągnę - martwił się Studziński. - Od trzech lat stoję w miejscu. Nie robię żadnego progresu i naprawdę zastanawiam się, co dalej. Zamiast robić punkty, tylko się denerwuję - dodał.
Rzeczywiście, Orwat słynie w Bydgoszczy ze świetnego zaplecza sprzętowego. Niesamowicie duży kredyt zaufania dany wychowankowi przez prezesa Jerzego Kanclerza oraz działania obrotnego menedżera stworzyły temu juniorowi niemal cieplarniane warunki rozwoju. Niektóre osoby związane z bydgoskim środowiskiem mówią wręcz o faworyzacji Orwata w stosunku do reszty drużyny.

Jestem kompletnie zawiedziony, a nawet bardzo wściekły - mówił junior Polonii Marcel Studziński.
- Chłopaki przywieźli naprawdę świetne punkty, a ja jeździłem gdzieś z tyłu. Głupi przykład: "Brzoza" (Kamil Brzozowski) oddał mi bieg, a ja nie zmieściłem się w czasie dwóch minut. To jest po prostu wstyd. Byłem na stadionie praktycznie sam, bo nie mam mechanika. Pomaga mi tylko tata, a w meczu z Wilkami Krosno wyjątkowo pomagał mi kolega ze szkoły, któremu bardzo dziękuję - opowiadał osiemnastolatek.
Mam tylko jeden sprawny motocykl. Nie mam żadnych sponsorów ani nawet własnego busa i za każdym razem muszę go pożyczać, by w ogóle dojechać na zawody. Chciałbym przy okazji podziękować panu Zbigniewowi Leszczyńskiemu z firmy ZOOleszcz, który poratował mnie autem - kontynuował zdobywca trzech punktów z bonusem. - Ten występ to był blamaż i pozostaje mi tylko przeprosić. Chłopaki zrobili bardzo dobry wynik, a to, co ja uciułałem, to dla mnie jest żenada - denerwował się.

taki to manager

podobno Ziółkowski jedzie do Torunia bez 8-ki
wg mnie to jakiś sabotaż
w żużlu jakaś klątwa padła na Jacków, czy co ?

Tai przechodzi obecnie rehabilitację i zabiegi fizjoterapii w Wielkiej Brytanii i jest w stałym kontakcie z lekarzami z Wrocławia. Za dwa tygodnie ma przyjechać tutaj na kontrolę. Nie spieszymy się jednak, bo w tym przypadku najważniejsze jest zdrowie zawodnika. Wróci do ścigania dopiero, gdy będzie w stu procentach gotowy - zapewnia rzecznik Betard Sparty, Adrian Skubis. - Na ten moment czeka mnie co najmniej miesięczna przerwa. Później przejdę kolejne badania, które wykażą czy kręgi zdążyły się już zrosnąć. Dziękuję za wszystkie życzenia - napisał w mediach społecznościowych sam zawodnik.
Poważne problemy ze zdrowiem praktycznie przekreślają jego szansę na tytuł mistrza świata. Po dwóch turniejach Woffinden ma 13 punktów do liderujących Bartosza Zmarzlika i Patryka Dudka. Biorąc po uwagę, że Brytyjczyka zapewne zabraknie podczas dwóch kolejnych rund GP, to już samo miejsce w czołowej ósemce będzie uznane za spory wyczyn. Bać mogą się także kibice reprezentacji Wielkiej Brytanii, która 20 i 21 lipca będzie walczyć w Togliatti o złoty medal Speedway of Nations. Wciąż nie wiadomo czy swoich rodaków w tym turnieju będzie w stanie wspomóc najlepszy zawodnik świata. Wbrew pozorom brak Woffindena najmniej odczuje Betard Sparta, która do końca sezonu może stosować za niego zastępstwo zawodnika (każdy z seniorów będzie startować za niego po jednym biegu w poszczególnych meczach), przy tak dobrej formie pozostałych zawodników, z awansem do play-off nie powinno być żadnych problemów. Ten wypadek jest jednym z najtrudniejszych w karierze 29-latka, ale to i tak nic w porównaniu do tego, co w ostatnich dniach przechodzi Rosjanina Siergiej Łogaczow. 24-latek po wypadku w meczu Nice 1. LŻ wciąż leży podłączony do respiratora. W jego przypadku uszkodzenie płuc spowodowane uderzeniem motocykla było na tyle poważne, że zawodnik tuż po wypadku stracił 1,5 litra krwi.

cześć

Witaj

siema

heja Pany ale grzeje jpr