W zaległym spotkaniu derbowym zespołów z kujawsko – pomorskiego wygrywa MRGARDEN GKM Grudziądz. Na pochwałę zasługuje każdy zawodnik grudziądzkiego teamu.
Bardzo dobra dyspozycja Grudziądza. Równa jazda całego niemal zespołu. Toruń dostał mały prezent od losu. Gdyby Marcin Turowski się nie przewrócił, to z wielką dozą prawdopodobieństwa mielibyśmy podwójne zwycięstwo gospodarzy w biegu 8. Grudziądz pojechał dobre zawody. 20 punktów różnicy to spora zaliczka przed rewanżowym spotkaniem w Toruniu. Odważę się powiedzieć, że na MotoArenie MRGARDEN może pokusić się o pełną pulę 3 punktów.
W Toruniu, poza Jasonem ciężko wyłapać jakikolwiek optymistyczny akcent.
Sam Doyle meczu nie wygra. Zresztą w 15. biegu widać było, że wyprzedzić Australijczyka nie jest wielką sztuką. W Toruniu na ten moment jest jedna, wielka dysproporcja w postawie zawodników. Chris Holder daje się wyprzedzić Przemkowi Pawlickiemu, który w pewnym momencie miał 20 – metrową stratę do Australijczyka. Z kolei Jack Holder to dla mnie zawodnik, który nie spełnia oczekiwań. Zawodnik nazywa się Holder, i z tego powodu zrobiono z niego gwiazdę światowego formatu. Na dzień dzisiejszy jest on dla mnie przereklamowanym produktem. Robi 5 punktów. A zauważmy, że Norbert Kościuch odjechał dwa biegi i przywozi 1 punkt z bonusem. Tyle tylko, że „Norbi” wcale nie odstawał od reszty zawodników. Gdyby jemu dać odjechać te programowe wyścigi to myślę, że również zdobyłby te 5 – 6 punktów. Niels – Kristian Iversen, lider zdobywa 6 punktów, Chris w 6 startach przywozi raptem 7 oczek. Słaby występ Torunian. I teraz wracając do ich dwumeczu z Gorzowem. To, że zdobyli ten bonus w starciu ze Stalą można uznać w kategorii szczęścia.
Kontuzja Patryka Rolnickiego daje szansę startów Kamilowi Wieczorkowi. Junior pokazuje, że drzemią w nim pokłady pozytywnej energii.
Kamil Wieczorek wszedł w połowie sezonu. Gdyby w biegu 6. nie oglądał się za siebie to nie spadłby na ostatnie miejsce. Zobaczył kogo „wiezie” i jakby sama ta myśl go sparaliżowała. Podobnie sytuacja z Holderem w 11. biegu. Gdyby jechał swoim torem to Chris miałby spory problem aby wyprzedzić juniora GKM – u.
W niedzielnych zawodach spotkały się drużyny, których cele są zgoła odmienne na ten sezon.
Grudziądz idzie na play – offy a Toruń musi szykować się na walkę o utrzymanie z Lublinem. To będzie dla nich jedno z decydujących spotkań w tym sezonie. Emocje zdają się być zagwarantowane.
Za nami czeska runda Grand Prix. Tryumf Polaka był miłym akcentem tych zawodów. Jednakże nie wszystko zagrało tak, jakbyśmy my, kibice sobie tego życzyli.
Grand Prix nieciekawe. Bez walki. Od dłuższego czasu GP w Pradze nie ma sensu. Tu się liczy jedynie startu. Potem zero walki i ścigania. Pomimo wielkich starań Thomasa Topinki, na tym torze od kilku lat nie obserwujemy widowiska. Trzeba też wspomnieć o dziwnej rzeczy. Jak można dokonywać wyboru pól startowych w piątek, kiedy w sobotę zastaje się zupełnie inne warunki na torze? Przez pierwszą część zawodów czwarte pole było przygotowane bardzo dobrze w stosunku do pozostałych. Po czym w połowie zawodów Phil Morris zarządza drapanie wszystkich pól. Ostatnie pole dawało handicap do takiego stopnia, że z wielkim prawdopodobieństwem można było obstawiać zwycięzców biegu. Abstrahując już od tego, w BSI mogliby się zastanowić nad zmianą lokalizacji cyklu Grand Prix. W Czechach jest kilka torów, w mojej opinii bardziej widowiskowych od tego w Pradze. Chociażby ten w Pardubicach. Tam można się napędzić i pościgać. A tak zauważmy, że mamy typowe Grand Prix do odhaczenia. Przyjechali i pojechali. Nie ma widowiska, nie ma show. Tak to oceniam.
Indywidualna ocena postawy zawodników z czeskiej rundy Grand Prix, według Dariusza Momota.
1. Janusz Kołodziej (Polska) (3, 3, 2, 0, 1, 3, 3) 15 – zaskoczenie na plus. Z ustawieniami trafił w serii finałowej i dzięki temu mógł świętować pierwszy swój tryumf w Grand Prix. Super.
2. Leon Madsen (Dania) (3, 1, 2, 2, 1, 3, 2) 14 – wydawało się, że spokojnie wjedzie do półfinału. Jednak pewna nerwowość się wkradła. Akcja z Maxem Fricke pozostawiam bez komentarza.
3. Patryk Dudek (Polska) (1, 2, 3, 1, 2, 2, 1) 12 – bardzo szarpana jazda. Mimo tego dojechał do finału. Jak na dyspozycję tego dnia, to trzecie miejsce „Duzersa” jest sporym sukcesem Polaka.
4. Jason Doyle (Australia) (3, t, 2, 2, 3, 2, 0) 12 – wydawało się, że jest murowanym kandydatem do zwycięstwa. Do finału co prawda wjechał, ale zajął najgorsze miejsce.
5. Max Fricke (Australia) (2, 3, 3, 1, 3, 1) 13 – według mnie wielki nieobecny finału. Nawierzchnia jemu pasowała. Był szybki. Dlaczego nie awansował? Trochę w tym zasługi Madsena.
6. Fredrik Lindgren (Szwecja) (2, u, 3, 3, 3, 1) 12 – W trakcie zawodów wydawało się, że Szwed załapał ustawienia. Skończyło się na półfinale.
7. Emil Sajfutdinow (Rosja) (2, 2, 3, 1, 3, d) 11 – Rosjanin dobrze jeździ w Pradze. Przyczyny losowe pozbawiły Emila udziału w najważniejszym biegu dnia.
8. Artem Łaguta (Rosja) (0, 3, 1, 3, 2, 0) 9 – solidny występ ale bez jakichkolwiek fajerwerków.
9. Bartosz Zmarzlik (Polska) (2, 1, 0, 3, 2) 8 – brak awansu do „ósemki” to niespodzianka. W mojej opinii sam Bartek sobie zgotował taki los. To „0” w trzeciej serii zaważyło o zakończeniu występu na rudzie zasadniczej.
10. Maciej Janowski (Polska) (1, 0, 1, 3, 2) 7 – słaby początek zawodów. Maciej też jest rozczarowany tym występem. Zapewne więcej sobie obiecywał przed zawodami.
11. Robert Lambert (Wielka Brytania) (0, 2, 1, 2, 1) 6 – bez błysku, średnia jazda. Jednakże jak na debiutanta to całkiem niezły wynik.
12. Vaclav Milik (Czechy) (3, 1, 0, 0, 0) 4 – zaczął fenomenalnie z czwartego pola startowego. Potem była otchłań.
13. Martin Vaculik (Słowacja) (0, 2, 2, 0, d) 4 – nie przypuszczałbym, że „Vacul” nie będzie blisko „ósemki”.
14. Matej Zagar (Słowenia) (1, 1, 0, 2, 0) 4 – kolejne słabe zawody. Brak szybkości, chimeryczna jazda. Słabsza dyspozycja zawodnika, która widoczna jest także w meczach ligowych.
15. Antonio Lindbaeck (Szwecja) (1, 0, 1, 1, 1) 4 – drugi pod rząd słaby występ. Sam moment startowy jest ok. Ale dalej brak szybkości na trasie.
16. Niels Kristian Iversen (Dania) (0, 3, 0, 0, 0) 3 – dziwny występ Duńczyka. Jedno zwycięstwo a potem same „0”.