Pierwszy z meczów finałowych zakończył się minimalnym zwycięstwem leszczynian.
Typowałem, że Leszno wygra to spotkanie 50:40. Dla mnie zatem nie jest zaskoczeniem, że Unia wygrała we Wrocławiu. Szkoda natomiast dla widowiska, że we finale nie było zbyt wiele atrakcyjnych dla oka wyścigów. Niestety nie było ku temu po prostu możliwości. W tym spotkaniu liczył się start i rozegranie pierwszego łuku. Nie trzeba daleko szukać. W tym roku mieliśmy przecież wiele ciekawych spotkań, mijanek, których tego dnia zabrakło. Dlaczego? Tego nikt nie wiem. W zespole Mistrzów Polski wielkie słowa uznania kieruję w stronę Janusza Kołodzieja. Tego dnia nic jemu nie przeszkadzało. Ładny kontrast nam się przy okazji jego występu utworzył. W GP pojechał na pięć zer a tu we finale uzbierał pięć trójeczek.
Wśród gospodarzy prócz Maksa Drabika nie znajdziemy większych okazji do superlatyw. Słabo pojechali przede wszystkim liderzy z formacji seniorskiej.
Niestety ale meczu nie da się wygrać, jeżeli liderzy zespołu zawodzą. Ten piątkowy wieczór nie wyszedł Maciejowi Janowskiemu i Tai`owi Woffindenowi. Wspólnie uzbierali 12 punktów, gdzie normą były spotkania, w których każdy z nich indywidualnie dorzucał tyle oczek do wyniku drużyny.
Czasami próbuje się wszystkiego aby spróbować przechylić szalę na własną stronę. W tym wypadku zmiana sposobu przygotowania nawierzchni bardziej zaszkodziła niż pomogła.
Próba zamiany przygotowania nawierzchni toru przez gospodarzy była chybioną decyzją. W ten sposób pozbawili się dwóch atutów – Woffindena i Janowskiego.
W meczu o brąz było jednostronne widowisko. Zielona Góra nie zachwyciła.
Największym problemem Falubazu na ten moment jest słabsza dyspozycja Piotra Protasiewicza i Patryka Dudka. Owszem Patryk zdobył te 11 oczek, ale w 6 starach. U Michaela Jepsena Jensena obserwujemy drugi mecz z rzędu, jak w trakcie zawodów przestaje istnieć. Dziś przywiózł 7 oczek, Protas uzbierał 3 punkty. Pamiętajmy, że zespół jedzie bez Nickiego Pedersena, którego trzeba w jakimś stopniu zastąpić, jeżeli drużyna myśli nadal realnie o medalu. Martin Vaculik dorzucił 9 punktów a Smoliński tylko punkt. Zmorą tego dnia byli juniorzy gości. Nie da się wygrać meczu, jeżeli młodzieżowcy jadą słabo.
W rewanżu możemy być świadkami, że role się odwrócą jak w Bydgoszczy?
Wydaje się, że to taka zaliczka, której nie da się odrobić w rewanżu. Madsen, Miedziński, Zagar i Lindgren nie powinni roztrwonić tej przewagi. Zobaczymy.