Marcin Kościelski: Spodziewałem się, że nie będzie łatwo. Wywodzę się z klubu ekstraligowego. Kiedy jeździłem w Toruniu, widziałem, jak wygląda PGE Ekstraliga. Poziom jest wyższy. Myślę, że w Ostrowie nie będzie już takiego wyniku i powalczymy. Tor był mylący, bo początkowo faktycznie wydawało się, że jest niczym plastelina. Wszyscy poszliśmy z ustawieniami do góry, co nie było dobre. Później zeszliśmy w dół, a jak poszliśmy jeszcze niżej, to już była kompletna katastrofa. Pogubiliśmy to taką granicę ustawień, gdzie można było się dobrze pościgać. Dobrze, że chociaż w niektórych wyścigach postawiliśmy się rywalowi. OSTROpoSWOJE jedziemy do samego końca.
Sebastian Szostak: Liga, to jest liga. Fajne uczucie, debiutować w takim meczu. Był lekki stresik. Trener uspokajał, żeby podejść na luzie, bo to pierwszy mecz. Miałem tylko przypilnować startu, bo był bardzo przyczepny. Robi wrażenie ta cała otoczka ekstraligowa, kiedy wyjeżdża się na prezentację. Jeszcze na dodatek była uroczystość, bo Bartosz Zmarzlik został mistrzem świata i witano go w Gorzowie. W tym pierwszym wyścigu na ostatnim wirażu zerwał mi się łańcuszek sprzęgłowy.
Radosław Strzelczyk (prezes): Początek meczu nie wyglądał najgorzej. Do połowy zawodów trzymaliśmy dystans 10 punktów. W drugiej części spotkania gorzowianie pokazali nam miejsce w szeregu. Pozostaje nam odjechać mecz w Ostrowie. Było widać różnicę pomiędzy PGE Ekstraligą. Można pochwalić Grzegorza Walaska i Nicolai Klindta. Pozostali chłopacy pogubili się. Dla nas to dobra lekcja, z której trzeba wyciągnąć wnioski. W rewanżu chcemy obronić twierdzę Ostrów. Nikt u nas nie wygrał i będziemy walczyć chociaż o minimalne zwycięstwo różnicą dwóch punktów.