Początkowo ustalono cel na poziomie 10.000 złotych, jednak dzięki zaangażowaniu Stowarzyszenia oraz mieszkańców Leszna i okolicy został on szybko osiągnięty. SSKUL wyznaczyło nowy cel, który ma opiewać na kwotę 19.380 złotych i nawiązywać do roku powstania klubu z Leszna - Kwotę 10.000 zł udało się osiągnąć w zaledwie 2,5 dnia, co dla nas jest niebywałym zaskoczeniem, że odzew kibiców Unii Leszno oraz samych mieszkańców był tak ogromny. Po dłuższej dyskusji postanowiliśmy spróbować osiągnąć kwotę 19.380 zł. Oczywiście kwota nie jest przypadkowa – przyznaje Bartosz Domagała, prezes Stowarzyszenia Sympatyków Klubu Unia Leszno.
Dla kibiców z Leszna nie jest to pierwsza tego typu akcja charytatywna, a koordynatorów jest zazwyczaj do pięciu, miłość do tych samych wartości procentuje - Wszystkie tego typu akcje są konsultowane w większym gronie członków SSKUL oraz osób, którym ruch kibicowski na Unii nie jest obojętny. Samych koordynatorów akcji charytatywnych mamy zazwyczaj do 5 osób. Tego typu akcje nie są dla nas nowością, ponieważ cześć z nas działa w tej 'branży' od początku Stowarzyszenia, czyli od 2006 roku. Oczywiście nie zawsze jest kolorowo i przyjemnie, ale w końcu taką mamy pasję i myślę, że się w niej realizujemy. Miłość do Polski, Leszna oraz samej Unii Leszno procentuje i stąd właśnie nasze działania i akcje charytatywne. Kibice to nie tylko stadion.
Fani niemal każdej dyscypliny muszą radzić sobie z bakiem swojego ulubionego sportu. Za wcześnie jest by mówić o konkretnych rozwiązaniach, członek Stowarzyszenia Sympatyków Klubu Unia Leszno wspomina o dwóch rozwiązaniach, jednak najważniejszą kwestią jest pokonanie wirusa - Jeżeli chodzi o brak żużla to oczywiście da odczuć się jego głód. Jak pokazuje akcja KIBICE UNII LESZNO DLA WOJEWÓDZKIEGO SZPITALA ZESPOLONEGO W LESZNIE mogę stwierdzić, że radzimy sobie. Powtórzę tutaj jeszcze raz, że fanatyzm połączyliśmy z akcją na rzecz naszych Ratowników Medycznych i wszystko to kręci się cały czas wkoło Klubu, który nas jednoczy. Osobiście uważam, że musiałby stać się cud, aby rozgrywki żużlowe w Polsce odbyły się w pełnym wymiarze. Z resztą nie tyczy się to tylko samego żużla. Wszystkie dyscypliny na tym ucierpią. Nie mówiąc już o docelowej imprezie sportowej tego roku - Igrzyskach Olimpijskich. Co do żużla to będzie dobrze, jeżeli uda się objechać chociaż rundę zasadniczą. Na tą chwilę nie ma co liczyć na play offy. No chyba, że pogoda pozwoli na jazdę w listopadzie. Rzecz jasna warunkiem jest to, że wspólnie pokonamy wirusa, który storpedował cały świat...
Mimo, że żużlowcy nie mogą trenować na torach swoich klubów starają sobie jakoś radzić. Na prywatnym torze trenował Piotr Pawlicki, co nie zostało pozytywnie odebrane przez część środowiska żużlowego - Co do Piotrka to oczywiście każdy ma swoje zdanie. Każdy ma prawo do krytyki, ale wszystko ma swoje granice. Osobiście staram się nie czytać hejtu, którego doświadcza się na każdym kroku. Piter wykorzystał warunki do trenowania na swoim terenie, póki jeszcze możne. Oficjalnie nikt nie zabronił trenowania na prywatnej posesji. Jeżeli przy tym jest zdrowy rozsądek, to czemu nie. Może niepotrzebnie chwalił się tym w mediach społecznościowych. Kto miałby wiedzieć ten by wiedział i nie byłoby tematu – kończy Bartosz Domagała.
