Obecna sytuacja wymusiła zmiany nie tylko w tegorocznym kalendarzu startów ale także w zachowaniu samych uczestników zawodów. Maseczki czy też nowe zasady dystansu społecznego to jedyne rzucające się na pierwszy rzut oka nowum w obecnym sezonie. Na torze jednak panują wciąż te same zasady. Jedna z nich brzmi: możesz jechać wybitnie w części zasadniczej ale wygrana i tak padnie łupem Leona Madsena. Już w ubiegłym sezonie Leon przyzwyczaił nas, że na najważniejsze biegi potrafi się wyjątkowo zmobilizować i być głównym aktorem widowiska, mimo że przez cały turniej był mało widzialną postacią. Po dwóch turniejach Duńczyk przewodzi w klasyfikacji generalnej cyklu mając dwa punkty przewagi nad Nicki Pedersenem i Robertem Lambertem. Jeżeli dorzucimy do tego grona Mikkela Michelsena i Grigorija Łagutę to otrzymujemy zestaw głównych konkurentów Madsena do zwycięstwa w gnieźnieńskiej i rybnickiej rundzie. Zwłaszcza Rosjanin, który po słabszym jak na jego możliwości starcie sezonu wchodzi powoli na swój jeździecki poziom. Popis jazdy dał przy okazji turnieju w Bydgoszczy jak i w ostatniej niedzielnej, ligowej konfrontacji.
Szans nie odbieramy Polakom. Dobrze w inauguracyjnej rundzie wypadł Bartosz Smektała. Leszczynianin do rundy bydgoskiej przystępował jako czwarty zawodnik cyklu. Niestety dla niego po bydgoskiej wypadł z czołowej piątki cyklu, która bezpośrednio awansuje do przyszłorocznych zawodów. O jego formę jednak nie trzeba się obawiać. W lidze prezentuje wyrównaną postawę i podobnie powinno być środową i czwartkową wieczorową porą. Gorzej wypadają pozostali, nasi reprezentanci. Kacper Woryna jest na razie cieniem samego siebie z poprzednich lat. Obecnie ma dwanaście punktów i drugie tyle starty do podium SEC. Wyniki w lidze nie wróżą przełamania złej passy. Równie źle, jeżeli nie jeszcze gorzej wiedzie się Krzysztofowi Kasprzakowi. Zawodnik urodzony w Lesznie, reprezentujący obecnie gorzowską Stal ma nad czym myśleć. Z ośmioma punktami zajmuje odległą czternastą pozycję w „generalce”. Zawodnikowi potrzebny jest wstrząs, jeżeli myśli o nawiązaniu jeszcze walki w tej prestiżowej imprezie. Czy takim będzie odsunięcie od składu w derbowej konfrontacji, która miała miejsce tydzień temu w niedzielę?
Jednorazowa dzika karta na gnieźnieńską rundę wpadła w ręce Patryka Dudka. Wychowankowi zielonogórskiego zespołu owal przy Wrzesińskiej 25 przypadł do gustu. Potwierdził to m.in. startami w turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego rozgrywanym właśnie na obiekcie zlokalizowanym na piastowskim szlaku. Poza tym to stały uczestnik cyklu Grand Prix i jeden z liderów Falubazu Zielonej Góry. Innymi słowy powinien wprowadzić dużo zamieszania wśród stałych uczestników zawodów.
Drugi raz dziką kartę w tej odsłonie SEC otrzymuje Bartosz Zmarzlik. Na torze w Rybniku znów będzie miał możliwość pościgać się w towarzystwie europejskiej czołówki. W Toruniu wypadł bardzo dobrze. Jak będzie tym razem?
W Gnieźnie swojego przedstawiciela będą mieli także kibice miejscowej drużyny. W zimowej przerwie do klubu przybył Timo Lahti. Zawodnik z szesnastoma punktami zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji generalnej. Ma za sobą też pierwszy ligowy, wyjazdowy występ w barwach Startu Gniezno, gdzie w przegranym przez jego klub meczu zdobył pięć punktów. Zapewne udział w środowym ściganiu będzie miało dla niego podwójne znacznie. Po pierwsze będzie miał okazję zobaczyć jak na domowym torze spiszą się jego motocykle w rywalizacji z absolutnym, europejskim topem a po drugie odrobić część strat do czołowej piątki turnieju.
Miejmy nadzieję, że organizatorzy, podobnie jak ich koledzy po fachu z Bydgoszczy zrobią tor do walki i będziemy świadkami kolejnego, wspaniałego widowiska. A wtedy wygrać to może każdy.
Zawody w Rybniku odbędą się 22 lipca a w Gnieźnie 23 lipca br.