Co można powiedzieć nt. formy rybniczan? Na pewno sporym atutem jest domowy tor, sprzyjający walce i na którym widać, że zawodnicy czują się dobrze. By tak układanka zaczęła tworzyć jakiś obrazek potrzeba jeszcze … planu gry.
Dariusz Momot: Spójrzcie na czwartkowy mecz w Rybniku. W tym spotkaniu miejscowa drużyna pokazała się z bardzo dobrej strony. Walczyła i nie można złego słowa na nich powiedzieć. Twardy, rybnicki tor do dziś jest atutem ROW – u. Oczywiście wynik z niekorzyścią dla nich ale … czy to jest wina zawodników? Przeanalizujmy co się wydarzyło. Michał Szczepaniak ma dobre spotkanie za sobą. I nagle pełne zaskoczenie bo zmienia go z taktycznej Lambert, który tego dnia odjechał gorsze spotkanie. Brytyjczyk przywiózł w 7 startach 9 punktów. Również dziwna wydaje się zamiana w składzie meczowym Vaclawa Milika na Troya Batchelora. Czech ma za sobą więcej odjechanych spotkań a Batchelor na ten moment na ekstraligę się nie nadaje. Na potwierdzenie tych słów mamy spotkanie ROW – u w Zielonej Górze. Tam Milik pojechał dobrze.
Będąc zaangażowanym we walkę o wynik nie można przeoczyć innej, równie istotnej rzeczy. Zmiany taktyczne to tylko lek doraźny, którego działanie szybko uchodzi w niepamięć. Kolektywem powinna być atmosfera. Trzeba na spokojnie usiąść i przenalizować swoje szansę a także wyciągnąć wnioski. Jeżeli nie jesteśmy wstanie przywieźć wyniku, to przywieźmy team spirit.
Dariusz Momot: Patrząc dziś na Rybnik można odnieść wrażenie, że to tylko Kacper Woryna i Robert Lambert. A tak nie jest. Zespół buduje ośmiu zawodników co fajnie zaprezentowała gorzowska Stal. Stanisław Chomski w piątek pojechał na trudny, leszczyński teren. Wiedział, że o pozytywny wynik będzie ciężko. Dał zatem okazję pojeździć każdemu. Nie bawił się w taktyczne ale zrobił sobie tak to nazwijmy przegląd kadry. Nie zabrał Jacka Holdera a pojechał Szymek Woźniak i Krzysiu Kasprzak. Zobaczył kogo na ile w tym momencie stać. Tak się buduje atmosferę w drużynie. A teraz odniesienie do meczu ROW – u w Zielonej Górze. Dwoma zawodnikami się meczu nie wygra. Trzeba dać pojeździć innym. Roszady taktyczne są ograniczone. Zresztą z nich też trzeba umieć skorzystać. Adrian Miedziński raz odsunięty a raz przywrócony do składu. Tam chaos goni chaos.
Tę serię gier Włókniarz kończy z trzema punktami. Trochę słabiej jak na swoje umiejętności pojechali liderzy zespołu spod Jasnej Góry. Czasami bywa i tak, że sytuacje losowe się nałożą.
Dariusz Momot: W czwartek słabo pojechał Leon Madsen. Widać było po nim, że jest jakiś nieswój. Odczuwał skutki zatrucia pokarmowego i to przełożyło się na wynik. Trzeba też jasno powiedzieć, że Włókniarz w tym meczu miał trochę pecha, które zabrało parę punktów. Wykluczenie Madsena to taka sytuacja 50 na 50. Z kolei z wykluczeniem Pawła Przedpełskiego to ja już się nie zgadzam. Tutaj trochę cwaniactwem wykazał się Kamil Nowacki. Jakby jeszcze doliczyć taśmę Jasona Doyla to widzimy, że ten wynik mógłby być jednak z większą korzyścią dla Częstochowy.
Na słabszej dyspozycji częstochowian skorzystali grudziądzanie. Dziury w składzie były po obu stronach i ostatecznie skończyło się podziałem punktów.
Dariusz Momot: GKM wydarł ten punkcik. Tym razem zespół wyciągnął Nicki Pedersen, Artem Łaguta i Kenneth Bjerre. Od początku sezonu słabo jeżdżą Krzysztof Buczkowski i Przemek Pawlicki. Zespół, w którym słabo jadą juniorzy musi mieć silną formację seniorską. Tego brakuje.
Mecz w Lublinie mógł się podobać, głównie za sprawą mijanek autorstwa zawodników światowej klasy. Poza tym od początku do końca prowadzenie było w rękach lublinian. Punkt bonusowy trafił jednak do Wrocławia, która na wyjazdach jak na drużynę mającą aspiracje na złoto jadą słabo.
Dariusz Momot: Ostatni mecz w tym weekendzie to show w Lublinie. Motor u siebie jest silny, co tez udowodnił. Koncertowo pojechał Grigorij Łaguta, nie zawiódł Jarek Hampel. Mikkel Michelsen słabiej dziś się zaprezentował ale też dowiózł ważne punkty jak te w biegu 8. gdzie wspólnie z Wiktorem Lampartem przywieźli biegowy remis. Co do formy Betard Sparty. Jest Tai Woffinden, jest Maciej Janowski a reszta jak się uda tak pojadą. Chimeryczny dziś Maksym Drabik czy praktycznie niewidoczny Gleb Czugunow to największe minusy Wrocławian w tym spotkaniu.