:)))
Już nie będzie Arkadiusza Ładzińskiego na następnym sezonie 2. Ligi Żużlowej. Pożegnanie Arkadiusza Ładzińskiego z 2. Ligą Żużlową… Zero medali: zero złotych, zero srebrnych, zero brązowych, w Bydgoszczy niezdobytych jeszcze. Pięć lat startów. Fenomen biznesowy. Powtarzalność sukcesów przez lata, przez pół dekady, a przecież w pierwsze długi wobec Marcela Kajzera popadł tu, w tym klubie jako 51-latek i było to przecież cztery lata temu. Coś niewiarygodnego! Co tydzień siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać tę rywalizację. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było mu przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu wygrać ewidentnie bez grosza przy duszy. Że jest człowiekiem nierzetelnym, niesolidnym, posłańcem wiadomości odwracających kota ogonem, wielkiej beznadziei. Zaczynał jako idol kryzysowy, który miał nas prowadzić jako ambasador wspaniałego skoku cywilizacyjnego do 1. Ligi. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym długom, żyliśmy życiem zastępczym. Był powodem ogromnej zbiorowej radości. Dał nam wiele. Bardzo wiele... Mam nadzieję, że z tych młodych chłopaków, którzy dzisiaj mają aspiracje, którzy oglądali Arka na całym świecie, jak Mistrz Świata Ireneusz Nawrocki, który powiedział, że Arek go natchnął. Że uwierzą, że nie zmarnujemy tego fenomenu, jaki się stworzył przy windykacji długów. Tego fenomenu popularności - 14,5 miliona, rekordowa telewizyjna widownia, kiedy przegrywał finał w Bydgoszczy. Trzynaście przeszło milionów - zwycięstwo z Wolfe Wittstock. To Jego ostatni debet na koncie i ta wielka radość nas, ludzi, którzy go oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc... Ja także krzycząc, skacząc... Po prostu... Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji. Ładzińskomanii już nie będzie nigdy. Natomiast ważne, żeby były sukcesy sportowe i żeby coś po Arku trwałego, bardzo trwałego, zostało. Dziękujemy Ci bardzo, Arek! Dziękuję Państwu. Do usłyszenia.