Nile, jak przygotowania do sezonu?
- To moja najlepsza zima ze wszystkich dotychczasowych w przygodzie ze sportem żużlowym. Motywacja na treningach wzrosła, wręcz roznosi mnie energia. Od grudnia zaczęliśmy przygotowania z Radosławem Walczakiem. W moim przypadku to już trzeci rok wspólnych treningów. W grudniu byliśmy w Bukowinie Tatrzańskiej na tradycyjnej „Głodówce”. Pod koniec lutego naładujemy akumulatory na obozie w Świnoujściu. Ćwiczeń też tam nie zabraknie. Zbudowałem siłę, to się nie boję (śmiech). Motocykle na warsztacie są już praktycznie przygotowane. Wzmocniłem park maszyn, w zeszłym roku zakupiłem jeden silnik od duńskiego tunera Flaminga Gravesena. Nie mogę się już doczekać wyjazdu na tor.
Tyle mówisz o sile, szykuje się rok Nile Tuffta?
- Wiele bym zrobił, żeby tak było!
Czeka cię walka o skład z Fabianem Ragusem i Dawidem Rempałą?
- Rywalizacja o miejsce w składzie to oczywistość. W praktycznie każdym zespole jest trzech młodzieżowców i tylko dwie przepustki do startu w meczach ligowych. Pozyskaliśmy nowego juniora Dawida Rempałę i jeszcze nie wiadomo czego się po nim spodziewać.
Masz już 21 lat, kończysz wiek juniora. To może być dla ciebie ostatnia szansa, żeby zaistnieć w speedwayu?
- Zgoda, to może być moja ostatnia szansa. Dużym ułatwieniem byłby awans Stelmetu Falubazu Zielona Góra do Speedway Ekstraligi i ściganie w lidze U-24 (dla młodych zawodników – red.). Z drugiej strony wiem, że stać mnie na dobrą jazdę, a w poprzednim sezonie w niektórych momentach zabrakło mi „jaj”.
Samokrytyka godna podziwu.
- Wielka szkoda, że moje ambicje „przyhamował” zeszłoroczny upadek w Grudziądzu. Miałem kilka urazów w obrębie barku. Walczyłem niestety nie tylko z kontuzją. W życiu też miałem trudniejsze dni, ale pozbierałem się.
Dobre występy na pierwszoligowych torach mogą cię podbudować?
- Wszystko w moich rękach. Zapowiada się bardzo ciekawy sezon. Liczę na dobre występy całej drużyny. Chciałbym dołożyć ważną cegiełkę do awansu Stelmet Falubazu do fazy play-off, a potem do Ekstraligi.
Niektórzy mówią, że I liga to spacerek dla Falubazu, ale trener Piotr Żyto ostrzega, że każdy rywal jest potencjalnie groźny.
- W żużlu nie ma spacerków. Bydgoszcz i Krosno są groźne, ale o awans zawalczy łącznie osiem ekip. Wystarczy, że komuś przytrafi się poważna kontuzja. Awans jest w zasięgu ręki. Jeśli postąpimy zgodnie z instrukcją książkową (śmiech), to nam się na pewno uda.
Sportowy wzór?
- Darcy Ward jest moim idolem. Staram się patrzeć na najlepszych.