Jakie działania podjął do tej pory Polski Związek Motorowy, by wesprzeć Ukrainę po ataku Rosji?
Michał Sikora, prezes Polskiego Związku Motorowego: Przede wszystkim od samego początku byliśmy w kontrakcie z prezesem ukraińskiej federacji, a także z naszym kolegą, sędzią żużlowym Aleksandrem Latosińskim, który przebywa w Polsce. Ze swojej strony popełniłem również list do prezesa FIM Jorge Viegasa w sprawie pomocy dla Ukrainy.
Na co zwrócił pan w nim uwagę?
Przede wszystkim podkreśliłem, że taka pomoc powinna dotyczyć zarówno obszarów finansowych, jak i logistycznych. Moim zdaniem już teraz należy wykonać jeden bardzo prosty i naturalny ruch, którym byłoby zwolnienie federacji ze składek afiliacyjnych. Przecież to niemożliwe, żeby ktokolwiek tym się teraz w Ukrainie zajmował. Nie mam jednak wątpliwości, że pomoc powinna pójść znaczenie dalej i po zakończeniu konfliktu obejmować chociaż opłacenie ukraińskim zawodnikom licencji FIM.
Wiemy już o odwołaniu Grand Prix Rosji w Togliatti. Czy PZM naciskał na taki ruch?
Tak, jako PZM działaliśmy w tej sprawie już w weekend. Rozmawiałem na ten temat z prezesem Viegasem i mówiłem, że ta runda jest niemożliwa do rozegrania. Cieszę się, że decyzja w tej sprawie nastąpiła bardzo szybko, bo to był niezwykle istotny i potrzebny sygnał dla całego środowiska.
Dziś usłyszeliśmy, że Polski Związek Motorowy i PGE Ekstraliga przeznaczyły dla ofiar wojny w Ukrainie 100 tysięcy złotych. Czy ma pan sygnały od innych federacji motorowych, że udzielą podobnej pomocy?
Niestety, ale na ten moment nie. Dla nas ten ruch wydawał się naturalny. Robimy jednak znacznie więcej, bo choćby dziś nasze biuro było wypełnione najpotrzebniejszymi rzeczami, które przekazaliśmy już dla Ukraińców. Mam jednak wrażenie, że im dalej na zachód Europy ta pomoc nie jest tak oczywista. Można by zrobić znacznie więcej.
A jak ocenia pan wsparcie ze strony polskiego środowiska żużlowego?
Wiele gestów jest naprawdę imponujących. To wpisuje się w to, co dzieje się w całym kraju, bo jako Polacy zdajemy celująco egzamin z człowieczeństwa. Na każdym kroku stajemy na wysokości zadania. Mam znajomych, którzy nad niczym się zastanawiali i wsiedli w samochód, by pojechać po Ukraińców na granicę lub zawieźli im najpotrzebniejsze rzeczy. Takich zachowań jest codziennie całe mnóstwo. To wspaniałe, że Polacy zawsze potrafią zjednoczyć się w podbramkowej sytuacji i czynić tyle dobra.
Czy Polski Związek Motorowy planuje jeszcze jakieś działania? Jak teraz będzie wyglądać dialog z FIM?
Czekamy na decyzje FIM. Na razie jest już rekomendacja MKOL-u. Na pewno będziemy tą sprawą teraz mocno zajęci, bo musimy wiedzieć, co będzie z występami poszczególnych zawodników w ice-racingu w Tomaszowie Mazowieckim, a później w ligach krajowych. To temat na najbliższe dni.
W jakim kierunku mogą pójść sankcje dla rosyjskich zawodników?
Tego nie wie nikt. FIM też zastanawia się nad tym, co zrobić, bo tak ekstremalnych sytuacji, jak obecna nie reguluje żaden kodeks sportowy. W tej chwili możemy tylko gdybać. Osobiście nie widzę na razie jednego najlepszego rozwiązania. Mam też oczywiście swoje przemyślenia. Z jednej strony zgadzam się z tym, że rosyjscy sportowcy są niewinni, ale jest też druga strona medalu. Jeśli oni nie zostaną wykluczeni, to za chwilę może dojść do wydarzenia sportowego, w którym Ukrainiec nie bierze udziału, bo walczy o swój kraj, a startuje w nim Rosjanin. I co wtedy? Tego niestety nie da się obronić. Rozumiem zatem głosy, że sankcje będą mieć sens, jeśli włączą się w nie wszyscy. Tak samo jest z system SWIFT czy zakazami lotów. FIM musi to dobrze przemyśleć.
Chciałbym również zapytać, jak odbiera pan postawy rosyjskich żużlowców. Czy w obliczu dramatu Ukraińców ich gesty można uznać z wystarczające?
Nie śledzę wypowiedzi każdego zawodnika. Nikt przy zdrowych zmysłach nie może jednak potwierdzić słuszności działań rosyjskich. W żużlu takich postaw na szczęście nie widziałem. Miały one miejsce w innych dyscyplinach, gdzie z ust Rosjan mogliśmy usłyszeć skandaliczne słowa o operacji pokojowej lub manifestowanie ich flagi. To niedopuszczalne i należy to stanowczo potępiać. Cieszę się jednak, że w Polsce pomagamy na tak dużą skalę. Pozostaje tylko wierzyć, że ten koszmar jak najszybciej się zakończy.