Dzień meczowy sędziego, to nie tylko te kilka godzin na stadionie, to coś więcej. I właśnie o tym opowiada arbiter Paweł Słupski.
– Dla każdego sędziego mecz ligowy zaczyna się między poniedziałkiem a środą, bo wtedy dostajemy informację, gdzie będziemy sędziować zawody w weekend.
– Załóżmy, że w poniedziałek dostajemy informację, że mecz mamy w piątek. Trzeba to zaplanować logistycznie, bo każdy z nas pracuje zawodowo. Gdy mecz odbywa się 200 kilometrów od miejsca naszego zamieszkania, powinniśmy się pojawić tam w czwartek. Jeśli mecz jest w weekend, sprawa jest prostsza ze względu na dni wolne. Przyjazd dzień wcześniej bierze się z tego, że czasem do przejechania mamy kilkaset kilometrów i różne rzeczy mogą zdarzyć się po drodze.
– W dniu meczu na stadionie pojawiamy się na cztery lub osiem godzin przed rozpoczęciem zawodów. Wszystko zależy od tego, jakie to jest spotkanie. Nasza praca w dniu zawodów jest rozpisana w regulaminie praktycznie minuta po minucie.
Jak jest czas, to rano idzie pobiegać
– Jeśli chodzi o mnie, to do godziny rozpoczęcia pracy dokładam godzinę. Jeśli powinienem być na stadionie na cztery lub osiem godzin przed, to ja jestem na pięć lub dziewięć, aby się odpowiednio przygotować do pełnienia funkcji. Jak mam trochę czasu wolnego przed meczem, to rano idę biegać, potem chwila odpoczynku i jadę na stadion.
– Potem wszystko jest rozpisane. Na początku sprawdzam dokumenty formalne niezbędne do rozegrania zawodów. Na cztery godziny przed mamy spotkanie organizacyjne z przedstawicielami gości i gospodarzy, na którym prócz sędziego jest też komisarz. Idziemy razem na obchód toru i sprawdzamy, czy jest on przygotowany regulaminowo, czy są jakieś nieprawidłowości. Po obchodzie mamy nagrywane i protokołowane spotkanie, podczas którego podejmujemy decyzję o ocenie stanu toru. Jeśli mamy uwagi do toru gospodarz podejmuje konkretne prace, aby doprowadzić tor do stanu regulaminowego.
– To spotkanie na cztery godziny przed jest po to, aby był czas na ewentualne prace dodatkowe. W meczach wyższej rangi czasu jest więcej, bo wtedy to pierwsze spotkanie jest na osiem godzin przed. – Jeśli toru nie trzeba poprawiać, to potem mamy już tylko bieżącą konserwację. W przypadku, gdy potrzebne są dodatkowe prace, to również trzeba wszystko odnotować i ocenić.
– Stan toru kontrolujemy praktycznie na bieżąco. Na dwie godziny przed mamy kolejną oficjalną inspekcję toru. A na godzinę ostatnie spotkanie organizacyjne i pełną gotowość do rozpoczęcia meczu.
Badanie alkomatem zaczyna od tego, że sam dmucha
– W międzyczasie musimy zająć się innymi rzeczami. Na dziewięćdziesiąt minut przed trzeba przyjąć zgłoszenia, sprawdzić licencje zawodników i książeczki zdrowia. Po zgłoszeniach przeprowadzamy badania na obecność alkoholu. Przed COVID-em w meczach Ekstraligi sprawdzaliśmy wszystkich, teraz robimy to tylko w szczególnych przypadkach. W razie jakichś podejrzeń lub po prostu kontrolnie. Ja każde badanie zaczynam od tego, że sam dmucham w alkomat, by pokazać, jak działa, a potem robią to zawodnicy.
– Przed zawodami sprawdzam również łączność z kierownikiem startu i komisarzem toru. Pozwala to uniknąć problemów w trakcie meczu. Nie chcę, żeby kierownik startu powiedział mi potem, że nie dosłyszał moich uwag lub „przypadkowo” wyłączył radio. Wolę więc poświęcić kilka dodatkowych minut i wszystko dokładnie wyjaśnić. Bardzo ważna jest również dobra współpraca i komunikacja z komisarzem, który czuwa nad wieloma sprawami.
W międzyczasie należy również odebrać zgłoszenie służby medycznej, sprawdzić obecność karetek i niezbędnych służb. – Na pół godziny przed zawodami sędzia nadzoruje próbę toru. Po niej schodzi do parku maszyn, gdzie odbywa się losowanie pól startowych. Potem jest prezentacja, powrót na wieżyczkę i jedziemy.
Na koniec sam ocenia swoją pracę
– Po zakończeniu 15 biegu mecz dla nas się jeszcze nie kończy. Podpisujemy dokumenty, w tym ten najważniejszy, czyli protokół z zawodów. On jest potwierdzeniem wyniku. Uzupełniamy też dokumentację związaną z książką toru. – Protokół oznacza koniec zawodów. Może się jednak zdarzyć, że ktoś składa protest np. na pojemność silnika. Wtedy trzeba dokonać pomiarów. Silnik musi się ostudzić, więc zajmuje to ok. godzinę. Oczywiście wtedy czekamy z protokołem do momentu sprawdzenia silnika.
– Protesty mogą się zdarzyć także w trakcie meczu. Jeśli jest to protest na silnik, to pomiar wykonywany jest po zawodach i w razie nieprawidłowości wynik może ulec zmianie. Możemy również otrzymać protest np. na gaźnik. Sam pomiar gaźnika trwa kilka sekund ale jeśli protest jest w trakcie zawodów, należy zrobić przerwę, aby dotrzeć z wieży do parku maszyn. Każdy sędzia ma narzędzia i jest przygotowany na taką sytuację. Na taką okoliczność jesteśmy oczywiście szkoleni i egzaminowani. Pamiętajmy, że teraz na wielu meczach są komisarze techniczni, którzy przed zawodami sprawdzają sprzęt, kaski, kevlary, motocykle, a także wydają opony.
– Jak już wrócimy do domu, to mamy 24 godziny na napisanie sprawozdania i przesłanie do podmiotu zarządzającego rozgrywkami. Po napisaniu sprawozdania musimy jeszcze dokonać samooceny swojej pracy. Trzeba opisać kontrowersyjne sytuacje i ocenić podjęte decyzje. To ostatnia czynność do wykonania związana z zawodami – kończy Słupski.