Nie wiem, jakie jest pana podejście, ale w czasie trwającej tuż obok nas wojny sport – choć jest w czym wybierać, weźmy choćby kapitalny mecz Realu Madryt z PSG – sport w takim czasie mimo wszystko schodzi na dalszy plan.
Władysław Komarnicki, senator RP i honorowy prezes Stali Gorzów: – Ja zawsze jako człowiek sportu będę to widział trochę w inny sposób. To znaczy: sport zawsze był i jest ponad podziałami. Osobiście uważam, że jeżeli cokolwiek będziemy prostować na tym świecie, zwariowanym teraz świecie, to będziemy zawsze zaczynać od sportu.
Popiera pan sankcje, jakie spadły na rosyjskich sportowców?
– A to są dwie różne rzeczy. Dramat polegał na tym, że społeczeństwa za bardzo wierzyły w to, że Rosja się obudzi i ucywilizuje. Jak widać: nie obudziła się i nie ucywilizowała się, a przecież Putina nie wybrali Szwedzi, Węgrzy czy Norwegowie, więc nie ma o czym rozmawiać.
Przejdźmy do spraw żużla, choć dziś trudno uwolnić się od wojny, od polityki. Nieobecność na torach Ekstraligi m.in. braci Łagutów i Emila Sajfutdinowa powinien być w jakiś sposób zrekompensowany – jakie rozwiązania uważa pan za najlepsze?
– Żużel to jest taki sport, w którym pokażą się brylanciki, które będzie trzeba oszlifować. Przestrzegałbym przed mówieniem, że brak Rosjan obniży poziom tej dyscypliny sportu. Proszę mi zaufać, zbyt długo siedzę w tym sporcie. A wszyscy Rosjanie-sportowcy muszą dowiedzieć się przez działanie świata, że coś się stało. Nie można udawać, że nie są mordowane dzieci i Bogu ducha winni ludzie, a my będziemy teraz czekać, aż oni się ucywilizują. Koniec kropka.
Sparta, Apator, Motor – te kluby straciły swoich liderów, co mocno zmieniło układ sił w Ekstralidze.
– Wie pan, tak na dobrą sprawę, to liga się bardziej wyrównała i tutaj nie widzę jakichś strasznych dziur. Po drugie, to nie ma żadnego znaczenia. Ja przede wszystkim cieszę się, że wszystkie federacje sportowe zachowały się podobnie.
No, jednak z wyjątkami, bo jak wiemy FIFA dość długo czekała z radykalnymi działaniami.
– Tu nie chodziło o niedojrzałe decyzje, a o to, że niektóre osoby za bardzo zaangażowały się w miłość do pana Putina.
To fakt. Natomiast jeszcze raz spróbujmy przejść do speedwaya – czy według pana Stal Gorzów jest jednym z faworytów do złota Drużynowych Mistrzostw Polski?
– Dobrze pan powiedział: jest jednym z wielu. To nie jest tak, że Stal Gorzów teraz ma jakąś szansę. Cztery-pięć drużyn jest wyrównanych i zapewniam pana, że każda z nich może zostać mistrzem Polski.
A cofnijmy się trochę w czasie i wróćmy do okienka transferowego, które w Ekstralidze było dość przewidywalne. Na pewno jednak zaskoczyła saga z młodym Bartkiem Kowalskim. Jak pan ocenia te wszystkie doniesienia medialne z juniorem w roli głównej?
– To było niewychowawcze. I to tylko przeszkodzi w rozwoju kariery tego młodego człowieka. Wielu takich młodych ludzi, którzy postępowali w podobny sposób, kończyło przedwcześnie kariery. Ja mu życzę jak najlepiej, ale tyle dywagacji, ile miało miejsce w jego przypadku, w przypadku juniora, było w jakiś sposób porażające. I absolutnie niewychowawcze i absolutnie niesportowe.
Myśli pan, że Kowalski w pewien sposób padł ofiarą żądań swojego otoczenia?
– W momencie, gdy zawodnik jest młody, bardzo ważną sprawą jest to, kto go otacza. Takim klasycznym przykładem mądrości otoczenia są rodzice Bartka Zmarzlika. Obowiązkiem rodzica zawodnika, który rokuje, jest to, by nauczyć podstawowych zasad: prawdomówności, empatii i rozumu. Przed laty jako prezes obserwowałem wielu młodych żużlowców, na których rodzice nie mieli tego wpływu i kończyło się to wszystko źle. Kowalskiemu, powtórzę, życzę jak najlepiej.
To prawda – Bartek Zmarzlik od zawsze był mądrze kierowany.
– To jest wzór. Gdyby rodzice Kowalskiego pomyśleli o Bartku właśnie jak o wzorze sportowca, ale i człowieka, to myślę, że ten chłopak nie byłby tak bardzo zagubiony.
Skoro mowa o dwukrotnym mistrzu świata – nie da się ukryć, że w związku z sankcjami na Rosjan Bartosz Zmarzlik stracił dwóch poważnych rywali w wyścigu po tytuł mistrza świata. Czy według pana jest teraz murowanym faworytem do złota?
– Nie. Sport nauczył wielu ludzi pokory, tu nie ma „murowanych faworytów”. Oczywiście jest jednym z nich – minimalnie przegrał ostatnio z Łagutą, gdyby nie to, to już byłby 3-krotnym mistrzem świata. Niewiele mu brakowało. Ale jak go znam, jego wolę, determinację i podejście do żużla, to przewiduję, że on będzie – minimum – 5 razy mistrzem świata. Oprócz talentu od Boga, Bartek jest do tego bardzo pracowitym, młodym człowiekiem.