Na inaugurację sezonu PGE Ekstraligi Moje Bermudy Stal Gorzów niespodziewanie uległa na własnym stadionie Motorowi Lublin 44-46. Oto, jak porażkę tłumaczyli zawodnicy oraz trener gospodarzy:
- Jeżeli my w pierwszej serii dominujemy, to zawodnicy nie zmieniają nic lub niewiele. Przeciwnik, który przegrywa, zaczyna natomiast szukać - mówił po meczu Stanisław Chomski, trener gorzowian. - Mało było biegów, w których nic się nie działo. Nawet jak nie było mijanek, to była walka na styku. Zabrakło może trochę łutu szczęścia, może trochę sprytu, że ten mecz nie zakończył się przynajmniej remisem - dodawał.
Nie było najgorzej, ale mogło być lepiej. Nawet gdybym zrobił komplet punktów, a drużyna przegrała, to nie byłoby fajnie - mówił po polsku Patrick Hansen. Przyznawał też, że cały czas uczy się gorzowskiego toru: - Ja nie walczę z rywalami, tylko z sobą. Dalej robię za dużo błędów. Gdybym lepiej znał tor, robiłbym więcej punktów. Nie ma jednak katastrofy - oceniał swoją postawę 24-latek.
- Wyciągnijmy po tej porażce wnioski i patrzmy przed siebie - tłumaczył z kolei Szymon Woźniak - Jest w nas sportowa złość, która musi być spożytkowana na wyciągnięcie poprawnych wniosków. Nie powinniśmy meczu u siebie przegrywać. Będziemy się starać, żeby już nigdy w tym sezonie tak się nie stało - dodawał.
- Gdyby ktoś pojechał metr dalej lub metr bliżej, mógłby być remis. Ta przegrana daje nam motywację do dalszej pracy. Zachowujemy spokój - tak spotkanie na gorąco oceniał Mateusz Bartkowiak. - Nie liczy się moje zwycięstwo, gdy przegrywa cały zespół. Ono jednak buduje, bo pojechałem z rezerwy taktycznej i wygrałem z seniorem - dodawał.