Chodzi o wypowiedzi Marty Półtorak oraz Roberta Dowhana, którzy zgodnie twierdzą, że Kacper Gomólski jest dogadany i chce jeździć w ich klubach... - Oczywiście jesteśmy zainteresowani tym zawodnikiem, który w naszym klubie miałby możliwość dalszego rozwoju. Wstępnie doszliśmy do porozumienia, jeśli chodzi o jego starty w naszej drużynie, zawodnik chciałby jeździć w Rzeszowie, ale na przeszkodzie stoi jego dotychczasowy klub - mówiła Półtorak.
- Rozwieję wątpliwości co do juniora. Prowadzimy rozmowy jeżeli chodzi o młodego Gomólskiego. Tak jak z nim jesteśmy bardzo zgodni co do transferu i co do kontraktu, natomiast klub żąda bardzo wysokich kwot - tak natomiast komentował sprawę Gomólskiego Dowhan.
To wszystko zbulwersowało Arkadiusza Ruskieckiego. - Jak zwykle nie brakuje nam specjalistów od robienia szumu wokół sprawy, którą winno się załatwiać w ciszy gabinetów. Z młodego zawodnika, będącego na początku swojej żużlowej drogi, robi się zwierzynę łowną, bawiąc się przy tym setnie jak na polowaniu u kolegi dyrektora PGR-u. Opowiada się na prawo i lewo dziwne historie mające z prawdą tyle wspólnego co nic. Start Gniezno traktuje się jak "hamulcowego" w negocjacjach, rozmowach czy dyskusjach na temat przyszłości Kacpra. Tylko czy to jest sprawiedliwe? Czy ja i ludzie z mojego zarządu mają na czole napis "frajerzy"?
- Nas nie interesuje zrobienie "złotego interesu", dorabianie się na biednym chłopaku i reperowaniu sobie jego kosztem budżetu, ale jeśli ktoś liczy, że wykorzysta to, iż Start Gniezno to nie jest potentat finansowy i niemal zawsze potrzebuje pieniędzy, a na dźwięk mamony uklęknie z wrażenia, to nas nie zna! Jesteśmy może biedni, ale mamy swoją godność i nie muszę chyba nikomu się z tego tłumaczyć. Do czasu ostatecznych decyzji Kacpra i jego rodziców nie wypowiem się o szczegółach tych rozmów ale jeśli będzie taka konieczność, to "po wszystkim" opowiem o rzeczywistych szczegółach rozmów ze Stalą i Falubazem. A teraz pozwólcie nam pracować! - mówi Rusiecki.
Prezes Startu podkreślił również, że pozostanie Gomólskiego w Gnieźnie wcale nie oznacza, że nie będzie się dalej rozwijać, co udowodnił w sezonie 2010.