Na nowym stadionie w Gorzowie zasiadł dziś komplet publiczności. Po ostatnim, wymęczonym zwycięstwie nad Włókniarzem Częstochowa, kibice Stali „rządni byli krwi” przyjezdnych. Zapowiadało się wspaniale widowisko, nie mniej emocjonujące od tego ubiegłorocznego, zakończonego wynikiem 47:43. O tym, że będzie to jednak zupełnie inny mecz, można było się przekonać już po pierwszej serii startów, a nawet po biegu juniorskim, wygranym pewnie przez Bartka Zmarzlika.
Co ciekawe, pierwszy w szeregach Unii rękawicę podjął młody Tobiasz Musielak. W czwartym biegu junior Unii wyszedł na prowadzenie i starał się uciekać przed Tomaszem Gollobem. Ostatecznie jednak doświadczenie mistrza świata wzięło górę i to on zwyciężył w tym biegu. - Czeka mnie ciężka praca nad startami. Jeśli uda mi się ten element poprawić, będzie ok. Mimo wszystko, myślę, że jest pozytywnie, umiarkowanie, ale na plus - powiedział po spotkaniu ''Tofeek''. Jeden punkt przywiózł Bartosz Zmarzlik i po serii trzech wygranych biegów w stosunku 5:1, tym razem gorzowianie wygrali nieco mniejszą różnicą punktów. Kolejne dwie gonitwy kończą się remisami – najpierw wyścig wygrywa Jarosław Hampel, potem swój kunszt pokazuje mistrz świata. Na półmetku zawodów gorzowianie prowadzili już aż 16 punktami!
Na przełamanie słabej postawy leszczynian zanosiło się w biegu dziewiątym, kiedy od startu prowadził Janusz Kołodziej, jednak nawet ubiegłoroczne objawienie sezonu przesadziło chyba z ustawieniami i już na dystansie nie było tak szybki jak wcześniej zakładano. Nicki Pedersen oraz Matej Zagar ruszyli w pogoń za „Koldim” i wyprzedzili wychowanka „Jaskółek”. Mistrz Polski nie składał jednak broni co zaowocowawszy drugim miejscem. Po tym biegu, upomnienie od sędziego dostał Nicki Pedersen, który nie do końca „czysto” chciał się rozprawić z Kołodziejem w pierwszym łuku.
Nieco strachu zawodnikom Caelum Stali w końcówce zawodów mógł napędzić Jurica Pavlic. Chorwat w jedenastym biegu postanowił dać lekcję jazdy Nickiemu Pedersenowi i bezpardonowo walczył z nim na dystansie praktycznie wszystkich czterech okrążeń. Mimo ambitnej postawu Chorwata, po tym biegu miejscowi kibice mogli już oszaleć ze szczęścia, bowiem Stal dosięgnęła magicznej granicy 45 punktów, co oznaczało, że znany był już zwycięzca tego pojedynku. Należy jednak oddać sprawiedliwość „Bykom”, które mimo nieuniknionej porażki, zdołały dwa ostatnie wyścigi wygrać, dzięki czemu Stal zwyciężyła „zaledwie” w stosunku 57:33.
Gorzowianie bardzo szybko narzucili ostry ton rywalizacji, a goście zdawali się jeździć na ołowianych maszynach. Bezradnie usiłowali się spasować z gorzowskim torem podczas gdy świetnie dysponowani podopieczni Czesława Czernickiego stopniowo zwiększali przewagę i caly czas panowali nnad wynikiem.