Paweł Bosacki: Panie Dariuszu, czego zabrakło, aby to zespół gnieźnieński cieszył się ze zwycięstwa w niedzielę?
- Dariusz Imbierowicz: Przeżyłem w ciągu 10 dni trzecią porażkę i patrząc na te piękne porażki odechciewa mi się żużla, bo wolę brzydko wygrywać. Co mogę powiedzieć kibicom? Nie potrafię na gorąco nic sensownego powiedzieć, znowu błędy na trasie, znowu jazda parowa zawiodła, dwa biegi gdzie Scott Nicholls zawalił sprawę, raz z Simonem a po raz drugi w 15 biegu, gdzie zbyt łatwo minął go Krzysztof Buczkowski. Widać było, że byliśmy wolniejsi na trasie.
W czym tkwi przyczyna takich problemów z jazdą po trasie?
- Po ostatnich porażkach spotykaliśmy się bardzo często, treningi były, każdy z zawodników - -trenował w miarę swoich potrzeb, wydawało się, że jesteśmy dobrze przygotowani. Najgorsze jest jednak to, że jechaliśmy trzy mecze na betonie, Daugavpils oraz dwa spotkania u siebie i nie było możliwości, abyśmy sprawdzili się na przyczepnym torze, może wtedy zaryzykowalibyśmy bardziej.
Proszę powiedzieć, czy był brany pod uwagę scenariusz zmian w kadrze?
- Do meczu z Poznaniem zostały dwa tygodnie, musimy się zastanowić czy wrzucimy do składu Martina Smolińskiego. Jednak znowu pojawia się problem, że blokujemy wtedy Simona, mamy trochę czasu i decyzja jaką podejmiemy będzie decyzją zarządu. Straciliśmy kontakt z czołówką i cierpliwość kibiców jest również zapewne na skraju.
Zawodnikiem oczekującym jest wspomniany Martin Smoliński, pojawiły się inne propozycje wzmocnienia zespołu?
- Oglądaliśmy się po meczu z Bydgoszczą za wzmocnieniami, odbyliśmy nawet rozmowy z jednym zawodnikiem ale w grę wchodziły duże pieniądze i wtedy musielibyśmy wstawić pod 15 krajowego juniora. W najbliższych dniach zostaną podjęte decyzje.
Rozmawiał Paweł BOSACKI.
Dodatkowo wczoraj odbyło się zebranie zarządu Towarzystwa Żużlowego Start Gniezno, padło wiele propozycji, które zakładają kilka rozwiązań. Najbardziej prawdopodobnymi są jednak zmiany w sposobie przygotowania toru do zawodów oraz wzmocnienie zespołu.