Oba miasta dzieli 600 km. - Myślałem o tym od kilku lat. Mamy lotnisko pod Zieloną Górą, które stoi niemalże puste. Rzeszów także ma bazę lotniczą. Dlaczego nie mielibyśmy szybko dolecieć na mecz? Chcemy pokazać, że można kulturalnie i z klasą kibicować - tłumaczy Robert Dowhan.
W iście ekspresowym tempie rozeszły się wszystkie bilety. Padł nawet pomysł by wyczarterowac drugi samolot. - Drugie tyle chętnych czeka na listach rezerwowych. Chcieliśmy nawet wynająć drugi samolot. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Decydowały procedury i koszty. Ale naprawdę nie spodziewaliśmy się aż takiego zainteresowania - opowiada Marek Jankowski, rzecznik klubu.
- Ceny benzyny to obłęd. Gdyby policzyć trzy baki, kawę i obiady, uzbiera się niezła sumka. Bilet lotniczy za 400 zł to było kapitalne rozwiązanie. No i mam pewność, że w poniedziałek nie zaśpię do pracy - opowiada Bartek, kibic z Zielonej Góry, który załapał się na miejsce na pokładzie boeinga.