Godzinę przed spotkaniem sędzia pan Krzysztof Meyze nakazał organizatorom ubicie zewnętrznej części toru, która w opinii trenera rybniczan, Adama Pawliczka, mogła przynieść przykre konsekwencje. Żebyśmy nie pojechali po prostu prosto w pierwszym łuku – obawiał się trener Rekinów.
Goście do Gniezna przyjechali bez swojego lidera Antonio Lindbaecka, Toninho w trakcie sobotnich zawodów cyklu Grand Prix w Pradze zanotował upadek. Początkowo nie było przeciwwskazań do startu Szweda w Gnieźnie, jednak po zawodach znacznie pogorszył się stan zdrowia zawodnika i ostatecznie nie mieliśmy okazji podziwiać ciemnoskórego żużlowca w Grodzie Lecha.
Start Gniezno do spotkania przystąpił z trójką juniorów w składzie, z numerem 10 zaprezentował się Oskar Fajfer, natomiast na pozycjach zarezerwowanych dla najmłodszych wystąpili Kacper Gomólski oraz Simon Gustafsson. I to właśnie gnieźnieńscy juniorzy rozpoczęli napór gospodarzy, bowiem w pierwszym biegu byliśmy świadkami remisu a począwszy od drugiej odsłony Czerwono – czarni zanotowali trzy podwójne zwycięstwa z rzędu. Po pierwszej serii startów Start Gniezno prowadził 18:6, co zapowiadało szybkie, łatwe i przyjemne zwycięstwo gospodarzy.
Rybniczanie jednak nie przyjechali do Gniezna po najniższy wymiar kary. Bardzo ambitna postawa Rorego Schleina, Andrieja Karpowa czy też Daniela Pytela w drugiej części zawodów pozwoliła gościom nawiązać walkę z gnieźnianami. Po 10 biegach gospodarze prowadzili 34:26.
Spośród pięciu ostatnich wyścigów dwa kończyły się podwójnymi zwycięstwami zawodników Startu, co pozwoliło osiągnąć gnieźnianom przewagę 16 oczek, ostatecznie spotkanie zakończone zostało wynikiem 53:37.
Na uwagę zasługuje świetna postawa Krzysztofa Jabłońskiego, który był klasą samą dla siebie. W niedzielę na Wrzesińskiej w Gnieźnie nie było straconych pozycji dla kapitana Startu, piękne ataki po zewnętrznej części toru rozgrzały niemal do czerwoności gnieźnieńską publiczność. Nie sposób nie wspomnieć także o dobrych występach Scotta Nichollsa oraz Kacpra Gomólskiego. Nadal z problemami sprzętowymi boryka się Michał Szczepaniak, pomimo bardzo dobrej postawy na piątkowym treningu punktowanym Szczepan po raz kolejny nie zaprezentował się tak, jakby sam tego oczekiwał. Ambicją błysnął także Simon Gustafsson, niezwykle waleczna postawa oraz niesamowite szarże na ostatnich metrach pokazują, iż w młodym zawodniku ze Szwecji drzemie spory potencjał.
W zespole rybnickim zabrakło zdecydowanego lidera, który poprowadziłby zespół do lepszego rezultatu. Rory Schlein początkową fazę zawodów może uznać za udaną, natomiast już w drugiej części nie spisywał się tak dobrze. Zabrakło przede wszystkim punktów Ronniego Jamrożego, który w dwóch startach nie wywalczył żadnego oczka.
Istotnym elementem dzisiejszego meczu było także przygotowanie toru, które możemy skwitować stwierdzeniem upadku mitu gnieźnieńskiego betonu.