Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
"Una paloma blanca..."
 03.01.2012 12:21
Urodził się po to by jeździć. Umarł, bo... No właśnie ? dlaczego? Od siedmiu lat zastanawiam się, myślę zresztą że nie tylko ja ? dlaczego pewnego majowego dnia zmrozić nas musiała informacja o śmierci Rafała Kurmańskiego. ?Wybrańcy Bogów umierają młodo? - chciałoby się dodać ?niestety?.

 

Gdzie dziś byłby Rafał? Tego się już nie dowiemy. Bez dwóch zdań za życia był zawodnikiem wybitnym. Tego nikt mu nie zabierze. Mówili o nim „następca Tomasza Golloba”, jednak w pewnym momencie coś pękło. Ktoś czegoś nie dopatrzył, stało się jak się stało. Dziś Rafał Kurmański jest już legendą. My jednak, ci którzy go pamiętają z jego walki na torze na żywo a nie z you tuba, zawsze o tym czasie będziemy się zastanawiać co wtedy poszło nie tak. Dlaczego do diabła dopuszczono do tego, by „Kurmanek” został wtedy sam. Zrządzenie losu? Pech, że akurat tej nocy wlepiono mu mandat? Właśnie wtedy, kiedy miał przecież pierwotnie ścigać się w Grand Prix, tam gdzie zresztą było jego miejsce? Masa znaków zapytania, na większość z nich odpowiedzi już nie uzyskamy.

 




To były piękne lata dla zielonogórskiego speedway'a. Mimo startów w I lidze, kibice z optymizmem spoglądali w przyszłość, mając w składzie tak niezwykle perspektywicznego zawodnika. Nie był może wcześniej aniołem – słynna wyprawa do Niemiec... Potem jednak całe swoje życie podporządkował żużlowi. I tu nagle przyszedł cios – kontuzje, rosnąca presja ze strony zielonogórskich fanów. Nie, nie mówię, że to ich wina. Jednak teraz, gdy widzę te pełne zawiści wpisy na forach internetowych w kierunku młodych zawodników, którym dwa biegi nie wyszły, zawsze kojarzy mi się to z Rafałem. Opamiętajmy się. Dziś nie wiemy co by było gdyby np. „Kurmanek” startował we Wrocławiu, gdzie zainteresowanie żużlem jest jakie jest. A gdyby nie był tak ambitny? Gdyby „zlewał” to co robił, nie wkładał całego swojego serca, które później tak bardzo dotykała każda porażka?



Do końca życia zapamiętam tą przejmującą ciszę w radiu. „Nadajnik się rozwalił? Ktoś mi coś w sprzęcie poprzestawiał?”. A potem ten stonowany, chłodny głos redaktora Michała Koniecznego (Radio Elka, 30 maja odbywał się mecz ZKŻ Zielona Góra z Unia Leszno), opisującego tą pustkę i rozpacz na stadionie. „Damian Baliński zapala znicze obok motocykla Rafała ustawionego na płycie boiska”... Co u licha?! Wypadek jakiś był? Dlaczego nie ma nigdzie żadnych informacji?! - Pamiętam, oczywiście pamiętam tamten dzień. O śmierci Rafała dowiedziałem się po drodze do Zielonej Góry. Informacje tamtego dnia zdaje się, że przekazywałem bardzo łamanym głosem. Ten dzień bardzo mi się wrył w pamięć. Rzecz niesamowita, która mam nadzieję zdarzyła mi się po raz pierwszy i ostatni przy okazji mojej pracy. Nie chciałbym już nigdy więcej być w takiej sytuacji. Nie chciałbym komentować takiego meczu, bo wtedy to zaplanowane spotkanie pomiędzy Falubazem a Unią się odbyło. Pamiętam motocykl Rafała Kurmańskiego na środku murawy. Pamiętam znicze i klęczącego Damiana Balińskiego. Naprawdę, nie chciałbym widzieć czegoś takiego ponownie, bo taki widok pozostaje na zawsze we wspomnieniach. - wpomina red. Konieczny.



- Trudno powiedzieć jakby potoczyła się kariera Rafała. Znałem go o tyle, ilekroć rozmawiałem z nim przy okazji spotkań ligowych oraz zawodów młodzieżowych. To był zawsze skromny zawodnik, taki troszeczkę skryty w sobie, ale chętny do rozmowy. Zapamiętam go chociażby z takiego początku rozmowy „A co ja Panu mogę powiedzieć?”. Ten dzień, mecz Falubazu z Unią będzie mnie prześladował do końca życia.

 


Tragedia Rafała, nie skończyła się jednak dnia 30 maja. To także smutna historia Piotra Serafinowicza – małego chłopca którego Rafał przygarnął pod swoje skrzydła i który pomagał mu przy sprzęcie. Traktowali się jak bracia. - Nazywaliśmy go „wydra” - to od serialu „Czy wydra wygra” - taki bowiem był: ciekawy świata, żywy i wesoły... no i chciał i umiał wygrywać. Fajnie było gdzieś z nim pojechać. Stawiał nam wtedy kawałki kurczaka w słodkim sosie i shake'a. Dużo żartowaliśmy. Marzyłem, żeby zostać żużlowcem, tak jak on, ale teraz już sam nie wiem...

 


„Benek”, bo tak go nazywano, nie został żużlowcem. 12 sierpnia 2008 roku popełnił samobójstwo. „tak jak on...”



W mojej i myślę, że także innych kibiców pamięci na zawsze pozostanie bieg z Gniezna. Walka o wejście do ekstraligi, bieg czternasty. Akcja po zewnętrznej. Gnieźnianie – Krzysztof Jabłoński oraz Jarek Łukaszewski, rozglądają się na boki szukając „Kurmanka”, a on jest już z przodu. Potem pofrunął na rękach uradowanych kolegów...  Aż chciało się wtedy zaśpiewać: "UNA PALOMA BLANCA NIE MA LEPSZEGO OD RAFAŁA KURMANKA..."

 

5 czerwca br. o godz. 12.30 w kościele pw. św. Urbana I na os. Braniborskim w Zielonej Górze zostanie odprawiona msza św. w intencji Rafała w 7. rocznicę Jego śmierci.

0 (za: inf. własna/foto:kurmanski.pl lubuskie.r)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com