- Już w dzieciństwie Greg był moim idolem. Gdy jeździłem na rowerze, udawałem, że jestem nim. Cieszę się, że mogę z nim teraz przebywać i uczyć się od niego. Greg bardzo mi pomaga. W poniedziałek poleciałem do niego po finale w Poole i zatrzymałem w jego domu. Pomaga mi tak jak może i za to muszę mu mocno podziękować. Ja też kiedy mogę, służę mu pomocą, więc jesteśmy jak mała rodzina - przyznał Maciej Janowski.
A jak swój niedzielny występ podsumuje "Magic"? - Najważniejszą sprawą było to, by nie stracić dużo punktów do Darcy Warda, dla którego Poole to domowy tor. Zawody były naprawdę trudne, dlatego cieszę się, że zdobyłem 14 punktów i wciąż mogę walczyć o tytuł - dodał zawodnik.