Superbia – Kiedy na początku 2004 roku przejmowałem zarządzanie w klubie, nie było tu nic. Pierwszego dnia pracy z chłopakami: Andrzejem Cichońskim, Kamilem Kawickim złożyliśmy się po parę złotych na materiały biurowe, żeby rozesłać oferty sponsorskie i oferty sprzedaży karnetów na nowy sezon. Gdy na pismach pojawiło się moje nazwisko, kojarzone z nazwą mojej firmy, zaczęły do mnie hurtowo spływać wezwania do zapłaty. Gdzie wtedy był obecny prezydent miasta, jego ludzie i ich miłość do żużla? Podobnie, jak wielu innych stali bardzo daleko, żeby przypadkiem się nie sparzyć. Wpakowałem w klub masę własnych pieniędzy, osiem lat życia i mnóstwo energii. Pomogli mi mój ojciec, który przejął biznes, przyjaciele i kibice, dla których nawet wtedy żużel był najważniejszy w życiu. Bez pomocy tych ludzi nie zrobiłbym z ówczesnego Quick – Mixu dzisiejszego Stelmetu Falubazu Zielona Góra.Mam się czym chwalić, bo jestem i zawsze będę z tego dumny.
Avaritia – By pozyskać pieniądze dla Falubazu pertraktowałbym nawet z diabłem. Janusz Kubicki wydawał mi się sympatycznym człowiekiem, który być może chce skorzystać z popularności speedwaya, ale wierzyłem, że w zamian szczere dawał, co mógł. Co więcej, nie ciągnął z sobą całego tego pezetpeerowskiego ogona. Niestety, pomyliłem się, bo ogon się przyczepił, a nasza „przyjaźń” była dla niego wyłącznie grą polityczną.
Luxuria – Falubaz traktuję czasami zbyt emocjonalnie, ale prowadzę go jak własną firmę. Na początku mojej prezesury na jednym z zarządów zaproponowałem, byśmy zaciągnęli kredyt do wysokości, którą mogliśmy poręczyć własnymi majątkami. Pod byle pretekstem wszyscy się ulotnili i na sali zostałem sam. Wówczas kilkaset tysięcy kredytu dla klubu poręczyłem własnym majątkiem. Jak się okazało nie ostatni raz. Pilnuję każdej klubowej złotówki i nienawidzę wydawać pieniędzy bez potrzeby, dlatego za podłe i wyjątkowo nieczyste uznaję ostatnie wypowiedzi Krzysztofa Kaliszuka, który zarzuca mi, że oszukałem miasto, bo wypracowałem zysk dla klubu. Może jestem niekiedy bezczelny, ale nie oszukuję i zawsze gram czysto.
Invidia – Sukces w oczy kole. Trzy kolory medali DMP w trzech ostatnich latach, ciągle powiększający się majątek klubu, marka, która jest silniejsza niż jakiegokolwiek innego klubu żużlowego na świecie. To wzbudza zwyczajną ludzką zazdrość i stąd zapewne staliśmy się tematem zastępczym. Wydrenowana kasa miejska, brak inwestorów, jakiejkolwiek wizji rozwoju Zielonej Góry jest maskowany walką ze złym Falubazem i wrednym Dowhanem. To nie jest rok 1956, 1968, czy 1970 i mieszkańców nie da się tak łatwo oszukać. Wasze deklaracje o pomocy finansowej dla klubu, już nawet nie są śmieszne i nikt ich nie traktuje poważnie. Zostawcie Falubaz w spokoju. Nie chcecie pomóc, szanuję waszą decyzję, ale nie niszczcie złośliwie tego, co zostało zbudowane.
Gula – Na początek powoli odbudowywałem wiarygodność i markę klubu. Kiedy w 2009 roku odzyskałem nazwę Falubaz uwierzyłem, że zamiast łyżeczką mogę zacząć jeść łyżką. Złoty medal utwierdził mnie w tym przekonaniu, ale miejskie obietnice bez pokrycia znów boleśnie sprowadziły na ziemię.
Ira – Piotr Protasiewicz ryzykuje zdrowie i życie dla zielonogórskich kibiców, co nie przeszkadza lokalnym dziennikarzom sugerować, że sprzedał mecz z Rzeszowem. Ja nigdy nie prowadziłem wojny z Prezydentem Januszem Kubickim i dłużej nie zamierzam być pożywką dla dziennikarzy, którzy w sezonie ogórkowym nie mają o czym pisać. Panie Piotrowski i panu podobni, czy naprawdę musicie pisać o moim wyimaginowanym wojowaniu z prezydentem? Z mojej strony żadnej wojny nie ma. Jest lato i jest tyle ciekawszych tematów.
Acedia – Ile można udawać, że nie jest się wielbłądem? W moim życiu zbliża się czas, bym zajął się swoimi sprawami. Wiem, że moja praca nie pójdzie na marne, bo sukces Falubazu w ostatnich latach jest także moim sukcesem, a w kolejnym sezonie na początku kwietnia chciałbym w końcu usiąść na pierwszym łuku, wyłączyć telefon i zobaczyć, jak także i mój Falubaz rozpocznie walkę o kolejny medal Drużynowych Mistrzostw Polski.