- Polski Związek Motorowy nie zaprosił medalistów mistrzostw świata na Grand Prix w Toruniu. To jest skandal, bo my pisaliśmy historię żużla, a wejściówki na lożę dostali znajomi prezesa - wścieka się Zenon Plech, wicemistrz świata z 1979 roku.
Podobne zdanie na ten temat ma mistrz świata Jerzy Szczakiel. - Ja mogę tylko przytaknąć Zenkowi, bo przecież gdyby nie było nas i naszych sukcesów, nie byłoby też żadnego związku - dodaje.
Plech ma żal do aktualnych władz, że kłamią i pomijają go i innych zasłużonych dla polskiego żużla. - Kiedy jeszcze jeździłem, nazywano mnie ambasadorem Polski, a teraz ambasadorami speedwaya w naszym kraju są ludzie, którzy do żużla mają tyle, że są kibicami. Związek motorowy z tymi, którzy jeździli na motocyklach nie chce mieć nic wspólnego. Pojawiłem się na stadionie w Toruniu i spytałem prezesa Andrzeja Witkowskiego, dlaczego tak robią. On odpowiedział mi, że organizator dał im bilety na miejsca stojące. Wiem jednak, że to kłamstwo.
Plech zastanawia się również jak w przyszłości będą traktowani Jarosław Hampel i Tomasz Gollob. - Czuję się tak, jakby ktoś mnie kopnął w tyłek. Przecież tu chodziło maksymalnie o trzy bilety. Jeden dla mnie, drugi dla Jurka, a trzeci dla Pawła Waloszka. Dwóch indywidualnych medalistów (Edward Jancarz, Antoni Woryna – przyp. red.) nie żyje, a dwóch kolejnych ciągle ściga się na torze. Swoją drogą, to ciekawe jak w przyszłości będą traktowani Tomek Gollob i Jarek Hampel - mówi Plech.