Jeszcze w trakcie trwania niedzielnego pojedynku, Adrian Miedziński wrócił na leszczyński stadion i po meczu razem z kolegami udał się w drogę powrotną do Torunia. Tam przeszedł też zabieg. - W poniedziałek miałem zabieg w szpitalu miejskim przy ul. Batorego. Wszystko jest w porządku, obojczyk został zespolony.
Kierownictwo Unibaxu za upadek Miedzińskiego obwinia nawierzchnię toru im. Alfreda Smoczyka. Sam zawodnik podziela tą opinię. - Wiadomo, jeździć można na wszystkim, ale taki tor jest niebezpieczny. Powoduje groźne sytuacje. Nie chciałem po minięciu mety uderzyć w Damiana Balińskiego, próbowałem wyhamować motocykl, a trafiłem na jakąś nierówność i upadłem. Rzadko się zdarza, by już po wyścigu kogoś tak „zawinęło”. Powiem szczerze, że nawet nie widziałem powtórki tego upadku.
Wstępnie "Miedziak" ma pauzować 2-3 tygodnie, jednak w najbardziej optymistycznej wersji, na tor może wrócić już w niedzielę. - Jak mi pozwoli zdrowie. Już zacząłem rehabilitację. Mam nadzieję, że nic niedobrego się już nie przytrafi. Czekam, aż minie ból. Muszą się zabliźnić pooperacyjne rany, bo obojczyk jest „skręcony” i nic mu już nie grozi. W każdym razie w rewanżu trzeba walczyć do końca, różne rzeczy się mogą zdarzyć. Jestem do dyspozycji klubu. Trudno mi liczyć na to, że wrócę na tor już w niedzielę, ale w razie czego moje motocykle mogą być wykorzystane przez kolegów z zespołu.