Przypomnijmy, iż Włókniarz Częstochowa w tym sezonie był klubem ze zdecydowanie najmniejsza dotacją od własnego miasta w całej ekstralidze oraz z najmniejszym budżetem.
Sytuacja Częstochowian jest na tyle niedobra, że utrzymanie w Speedway Ekstralidze nie pozwala włodarzom zespołu odetchnąć i spokojnie czekać na kolejny sezon. Nic z tego. "Lwy" czeka dalsza walka lecz tym razem o przetrwanie. No chyba, że zdarzy się cud.
Bo tylko w takich kategoriach trzeba traktować znalezienie sponsora, który zapewniłby byt na dłużej niż kilka miesięcy.
Cudem również będzie pozostanie w Częstochowie Grigorija Laguty bez, którego kibice nie wyobrażają sobie drużyny na przyszły rok.Rosjanin po znakomitym sezonie oczekuje znaczącej podwyżki. Tym czasem klub zakończył rozgrywki ligowe z długami.
Póki co Laguta deklaruje, że pierwszeństwo w rozmowach na temat jego kontraktu w polskiej lidze należy do Częstochowian.
Po niedzielnym spotkaniu "Grisza" zapytany czy był to jego ostatni mecz w barwach biało-zielonych odpowiedział: - Jak tak można mówić? Nie wiem dlaczego ktoś napisał w internecie, że już zmieniłem klub. Tak nie jest. Nikt ze mną nie rozmawiał, nawet z Zielonej Góry. Rozmawiam z Marianem Maślanką, chcę zostać we Włókniarzu.
Pytany także o zaległości zaprzeczył jakoby Włókniarz zalegał mu kilka miesięcy z wynagrodzeniem: - To nie są duże kwoty. Wiem, że inne kluby nie płaciły swoim zawodnikom za pięć, dziesięć meczów. Ze mną jest inaczej.