Tomasz G. złożył pierwsze wyjaśnienia w tej sprawie. - Wnioski o kredyty zawsze były składane w banku przy pracownikach. W związku z tym, że byłem głównym kredytobiorcą, ja jako pierwszy składałem podpis. Moja była żona Brygida podpisywała dokumenty jako druga, albo podczas mojej nieobecności. Pieniądze były inwestowane w dom w Niemczu - mówił.
- W momencie, gdy 1 marca 2010 roku złożyła pozew rozwodowy dowiedziałem się od niej, że będę musiał jej zapłacić 5 milionów złotych, a jak nie zapłacę, będą problemy. Nie wiem, za co miałem płacić tę sumę. Brygida mówiła też, że będzie kierować przeciwko mnie sprawy karne, jeśli nie dostanie 5 mln zł - dodał.
Prokurator uznał za udowodnione, że w 2003 roku Tomasz G. posłużył się podpisem małżonki w celu otwarcia linii kredytowej w Fortis Banku, a następnie siedem razy podpisywał się pod kolejnymi dokumentami bankowymi.